Reklama

Kinga Rusin o "You Can Dance": Lobbowałam za zmianą dnia

Kinga Rusin ponownie zasiadła w jury i ocenia tancerzy, którzy przyszli do "You Can Dance", by walczyć o swoje marzenia. Opowiedziała nam, o co prosili ją młodzi tancerze oraz dlaczego jej zawdzięczamy... emisję w poniedziałki.

Po trzyletniej przerwie na antenę wrócił "You Can Dance". Dla państwa była to wielka radość, zdziwienie, czy może... obawa?

- Na pewno nie obawa. Raczej zdziwienie. I radość. Wydawało nam się, że wszyscy o nas zapomnieli, że nowe formaty zepchnęły nas w niepamięć. Całe szczęście nie mieliśmy racji!

Informacja o powrocie "YCD" lotem błyskawicy obiegła Internet. Niepokoili się państwo, kto zasiądzie w składzie jury?

- My też dowiedzieliśmy się o reaktywacji formatu z Internetu (śmiech). Minęły dwa, może trzy tygodnie, zanim oficjalnie nas o tym poinformowano. Ogromnie się cieszę, że zdecydowano się niczego nie zmieniać. Lubimy ten skład. A, wydaje mi się, że i widzowie nas zaakceptowali!

Reklama

Program wróci w poniedziałkowe wieczory. Fajnie jest wejść w tydzień tanecznym krokiem. Poniedziałki są przecież takie przygnębiające, depresyjne. Wielu z nas opadają skrzydła... A tu proszę - tempo, rytm, utalentowani młodzi ludzie!

- Lobbowałam za zmianą dnia. Środa nie była najlepszą porą. Młodzi ludzie nie mieli szans w rywalizacji z tatą, który w środy chciał oglądać Ligę Mistrzów. W poniedziałki cała rodzina może zgodnie zasiąść przed telewizorem i przyglądać się prawdziwej eksplozji talentów.

Zdarza się, że w osobie, która przyszła do programu, staracie się wzbudzić skrajne emocje, odwołując się do jej wnętrza?

- Stawiamy przed uczestnikami trudne zadania. Część z nich nie jest związana wyłącznie z tańcem. Niektórych ludzi trzeba otworzyć, po to, żeby nie tylko zachwycali, ale też zaczarowali widza. Bez emocji nie da się tego zrobić. Dlatego czasami trzeba się podeprzeć psychologią.

Można zaryzykować twierdzenie, że nie tylko rozmowa, ale sam taniec jest w stanie uwolnić nas od traum, od cierpienia?

- 80 procent ludzi, którzy przyszli do "YCD", ma za sobą dramatyczne przejścia. My wcale ich nie szukamy...

Ale?

- Bo taniec jest psychoterapią. Tańczą ludzie, którzy chcą przenieść się w inny świat, marząc o tym, by oderwać się od problemów.

Czyli można powiedzieć, że po cienkiej linii rytmu można trafić do lepszych miejsc?

- Nie jestem tancerką. Nie wiem. Wiem za to, że nawet oglądanie tańca leczy. Wyobrażam sobie, jak fantastyczną terapią jest tańczenie. Poznaliśmy historie uczestników, wielu prosiło: - Nie chcemy wzbudzać litości, nie zwracajcie na to uwagi. My jesteśmy tu po to, by pokazać siebie, naszą siłę. Możemy wspomnieć, z czego wyrastamy, ale nie epatujcie tym. Patrząc na jedną z tych osób, wiedząc co w życiu przeszła, nie mogłam przestać zadawać sobie pytania, jak to możliwe, że cały czas się uśmiecha! Jaka tam musi być siła w środku! Ktoś inny dawno by się już załamał, zrezygnował. A przecież sens jest - i tym sensem jest właśnie taniec.

Pięknie to pani powiedziała.

- Wielu ludzi boryka się z problemami, wydaje im się, że los się na nich mści. Niech nas obejrzą. Ten program pokazuje, że o marzenia warto walczyć. Dla naprawdę zdeterminowanych nic nie stanowi przeszkody w dążeniu do celu, ani brak pieniędzy, ani kłopoty w życiu osobistym. I to jest najważniejsze przesłanie "YCD". Chciałabym, by państwo tak właśnie na ten talent show patrzyli. Dajcie się zainspirować. I dobrze się bawcie!

Rozmawiał Maciej Misiorny

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Pierwszy odcinek nowej edycji programu "You Can Dance" widzowie TVN obejrzą w najbliższy poniedziałek, 23 marca. Zapraszamy!

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy