Kazadi: Pocałunków nie trenujemy
Czas spędzony w USA wykorzystała na rozwój zawodowy i odpoczynek. Zajęcia aktorskie z improwizacji, na które chodziła w Los Angeles, przydadzą się jej w 3. edycji "X Factora". Patricia Kazadi przyznaje, że jest pełna energii i gotowa do pracy.
Egzotyczną urodę zawdzięcza tacie, który pochodzi z Demokratycznej Republiki Konga. Patricia urodziła się i wychowała w Polsce.
Niedawno wróciłaś zza oceanu, żeby poprowadzić 3. edycję "X Factora". Jak ci idzie?
- Właśnie trwają castingi do programu. To dla mnie nowa przygoda. Bardzo dużo pracy, nie mam czasu zastanawiać się nad niczym. Towarzyszą mi duże emocje, bo to coś zdecydowanie innego niż "You Can Dance". No, może format podobny, ale inny rodzaj pracy i ekipa. Wkroczyłam w nowe dla mnie środowisko i staram się w nim jakoś odnaleźć.
W "You Can Dance" też byłaś nowa i poradziłaś sobie świetnie...
- Dziękuję, mam nadzieję, że teraz też tak będzie.
Co sprawia ci największą radość w związku z nowym programem?
- Podobnie jak w "YCD", współpraca z utalentowanymi młodymi ludźmi, którzy zarażają pozytywną energią. Inspirują do tego, żeby wstawać codziennie rano i iść dalej do przodu. Bo czasami człowiek kompletnie zapomina, po co to wszystko zaczynał. A oni mają pasję i świeżość, wciąż im się chce. To mnie motywuje.
Czy twój pobyt w Stanach też był rodzajem motywacji, przygotowaniem do czekających cię wyzwań zawodowych?
- Po pierwsze, chciałam się trochę uspokoić i wyciszyć. Wcześniej miałam dość ciężkie pół roku, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Dlatego postanowiłam wyjechać o Kalifornii, żeby wrócić ze świeżą energią i spokojem. Teraz czas na rozwój. Chcę się skupić na swojej karierze. Ostatnio za bardzo się rozproszyłam. Postanowiłam wrócić do tej zdeterminowanej, skupionej Patricii, którą byłam wcześniej.
Chcesz powiedzieć, że uczucie tak cię "rozproszyło"?
- Uczucie każdemu jest w życiu potrzebne, ale trzeba zachować równowagę.
Kiedy widziałam cię ostatnio, siedziałaś na przystanku autobusowym i całowałaś się z Piotrem Ligienzą. Było to oczywiście w Jeruzalu na planie serialu "Ranczo", w którym grasz pielęgniarkę Jagnę. Ćwiczyliście ten pocałunek w garderobie?
- Pocałunku nie, ale całą resztę tak (śmiech). To znaczy - powtarzaliśmy tekst, rozmawialiśmy o tym, w jaki sposób chcielibyśmy tę scenę zinterpretować. Pocałunków nie trenujemy. Żona Piotra by mnie prześwięciła (śmiech).
Rozmawiała Ewa Jaśkiewicz