Katarzyna Żak: Życia nie da się wyreżyserować
Katarzyna Żak kręci właśnie ostatnią serię "Rancza". Poza tym przygotowuje się do wydania płyty i dogląda budowy hospicjum w Chojnicach.
Katarzyna Żak wydaje w grudniu debiutancką płytę. Wcześniej mogliśmy jej posłuchać w 2009 roku, kiedy wzięła udział w programie "Jak Oni śpiewają".
Ostatnio sporo dzieje się w pani życiu...
- Właśnie nagrywam płytę, kończę już nagrania w studiu. Premiera odbędzie się 6 grudnia - taki sobie zrobię prezent na Mikołajki. Będzie to autorska płyta z piosenkami napisanymi specjalnie dla mnie przez czołówkę polskich tekściarzy - m.in. przez Wojciecha Młynarskiego, Artura Andrusa, Andrzeja Poniedzielskiego.
Do kogo z nich wykonała pani pierwszy telefon?
- Do pana Wojciecha Młynarskiego, ponieważ 20 lat temu nagrałam płytę tylko z jego piosenkami. On mnie dobrze zna i wie, że śpiew mi w duszy gra.
Mogłaby pani w przyszłości zrezygnować z uprawiania aktorstwa na rzecz śpiewania lub innej, pokrewnej działalności?
- Myślę, że byłaby to rzecz bardzo trudna, ale nie niemożliwa, bo sporo rzeczy robię w życiu. Jedną z ważniejszych moich ścieżek jest działalność charytatywna. Jestem ambasadorką budowy hospicjum w Chojnicach. Kiedy pojechałam tam wmurować kamień węgielny, zrozumiałam, jak wielką radością jest budowanie czegoś bardzo dla mnie ważnego, co rośnie na moich oczach. Gdy poproszono mnie o objęcie tej zaszczytnej funkcji, widziałam tylko tych ludzi, którzy potrzebują pomocy... Minął rok, a tam stoi piętro olbrzymiego budynku. Angażuję się w wiele projektów, ale ten jest mi szczególnie bliski, bo nigdy nie wiadomo, komu z nas może się kiedyś przydać miejsce w takim ośrodku. Tym bardziej że jesteśmy społeczeństwem starzejącym się.
W tym roku obchodziła pani 30. rocznicę ślubu. Jaka jest recepta na udane małżeństwo?
- Nie mam przepisu, życia nie da się wyreżyserować. Koniec, kropka.
Na gruncie zawodowym nie rywalizuje pani z mężem Cezarym. Czuje się pani spełnioną aktorką i kobietą?
- Jestem spełniona, mam szczęśliwą rodzinę, dzieci kocham nad życie. Na gruncie zawodowym zawsze jest niedosyt. Każdy wiek stwarza możliwości do zagrania nowych, innych ról, i dobrze. Oczywiście tych ról dla 50-latek jest znacznie mniej niż dla 20-latek i to jest normalne w czasach kultu młodości, ale ja cały czas mam w sobie głód nowych wyzwań.
Jakie ma pani relacje z córkami?
- Odkąd są dorosłe, mamy naprawdę wielkie porozumienie dusz. Uwielbiamy nasze wspólne wypady do kina, czasami na jakieś zakupy, choć, niestety, coraz rzadziej udaje nam się zgrać pod względem terminów. Muszę przyznać, że bardzo dużo zawdzięczam moim dziewczynom. Po pierwsze, nauczyły mnie obsługi komputera i telefonu. A po drugie, absolutnie zmieniły moje myślenie o jedzeniu, ponieważ obie są fankami zdrowego żywienia. Aleksandra i Zuzanna cały czas podsyłają mi książki i linki do stron internetowych na ten temat.
Chce pani powiedzieć, że kuchnia w pani domu istotnie różni się od kuchni Solejukowej?
- To jest absolutnie co innego, niż pierogi ze skwarkami Solejukowej (śmiech)... Dzięki córkom poznaję fantastyczne przepisy i zaczynam wprowadzać do swojej kuchni sporo nowości, takich jak pożywne koktajle i zupy - np. krem z marchewki z imbirem, krem z gruszki i z pietruszki.
Zdradzi pani, czego możemy spodziewać się u jej bohaterki w nowych odcinkach?
- Powiem jedynie, że Solejukowa zadziwi, ponieważ czekają ją niesamowite zwroty akcji. Emisja już na wiosnę!
Rozmawiała Dorota Czerwińska