Reklama

Katarzyna Pakosińska: Występ zakończył się skandalem! Co się stało?

Gwiazda sceny kabaretowej w swojej książce wyznała, że na początku kariery, przed jednym z występów, dała się namówić gospodarzom imprezy na skosztowanie pewnej tajemniczej lemoniady…. i się upiła. Show zakończył się skandalem, bo artystka obraziła jednego z widzów.

Gwiazda sceny kabaretowej w swojej książce wyznała, że na początku kariery, przed jednym z występów, dała się namówić gospodarzom imprezy na skosztowanie pewnej tajemniczej lemoniady…. i się upiła. Show zakończył się skandalem, bo artystka obraziła jednego z widzów.
Katarzyna Pakosińska robi "jaskółkę" /Jan Bogacz/TVP /East News

Jednym z pierwszym spektakli kabaretowych pod gołym niebem, jaki zagrała Katarzyna Pakosińska, był występ w Trawnikach na Lubelszczyźnie. Działała wówczas w Kabarecie Moralnego Niepokoju.

Był upalny sierpniowy dzień, w samo południe zespół miał zagrać dla rolników. Scenę zaaranżowano na naczepie do wywożenia obornika.

"Tuż przed wejściem na naczepę do rozgrzanej do czerwoności publiczności - w końcu rolnicy dopiero co zeszli z pola, żniwa przecież w pełnej krasie, przybiega do namiotu organizator przedsięwzięcia, czyli festiwalu 'Trawnicka Zaciera', i ręce zaciera. 'Proszę państwa, gorąco, więc przynoszę dla państwa dzbanek zmrożonej lemoniadki, swojskiej roboty, ha ha ha, lekko wzmocniona. Z czego? Z landrynek" - relacjonuje Pakosińska w książce "Jak strugać wariata? Minikompendium wiedzy kabaretowej w anegdotach spisane", która niedawno ujrzała światło dzienne.

Reklama

"Już ta informacja powinna nas zaniepokoić. Wypicie pierwszej szklanki było błędem. W moim przypadku znacznie osłabiło moją czujność przed trzecią, czwartą... Ale ten upał potworny! Wypiłam. Punktualnie, gdy zegar na wieży wybija południe, wchodzę na scenę w czarnej aksamitnej sukni i zaczynam recytować Tuwima" - opisuje artystka w książce dalszy ciąg historii.

Co stało się później?

Pakosińska poczuła, że jej szpilki stały się chwiejne, jej mowa zrobiła się powolniejsza, a obraz, który widzi nieco się rozmazał.

"I nagle. FIU! Ktoś gwizdnął! A może mi się zdawało. (...) 'No jak ja ci pizgnę!' - krzyknęłam naprawdę zirytowana w stronę gwiżdżącego, który zabrał mi puentę. A to największa zbrodnia w kabarecie" - mówi o incydencie, który się wydarzył.

Nie dokończyła już swojej poezji. Artystka szybko została przez kogoś ściągnięta za sceny, ekipa czym prędzej wsiadła do swojego minibusa i z piskiem opon ruszyła do Warszawy. W drodze powrotnej koledzy z zespołu uświadomili jej, jak ogromną wpadkę zaliczyła.

"Patrzę na przerażone miny moich kolegów z zespołu. 'Pakosa, czyś ty oszalała?' 'Ale, że co?!'. 'Jak możesz mówić do naszego widza, człowieka pracy, 'ja ci pizgnę'??!?. 'Ale ja... ale ja nie powiedziałam 'ja ci pizgnę'. Ja powiedziałam... 'ja ci gwizdnę'".

Tę historię Pakosińska kończy następującą puentą: "Wszyscy, którym marzy się kariera estradowego wesołka - proszę to wpisać do swoich notatek na czerwono i podkreślić wężykiem. Trunków gazowanych przed graniem nie pijemy. Szczególnie z landrynek".

Pakosińska zajmuje się obecnie organizacją Wytwornych Wieczorów Satyrycznych dla warszawskiej Sceny Relax. Prowadzi też na zmianę z Wojtkiem Jagielskim "Tok Szoł" w Superstacji.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Pakosińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy