Reklama

Katarzyna Cichopek zadebiutowała w "Pytaniu na Śniadanie"

Katarzyna Cichopek miała zadebiutować we wrześniu jako prowadząca "Pytanie na Śniadanie". Tymczasem aktorka pojawiła się w śniadaniówce TVP już w piątek, 28 sierpnia.

W "Pytaniu na Śniadanie" Katarzynie Cichopek towarzyszyć będzie Maciej Kurzajewski. Zajmą oni miejsce Tamary Gonzalez Perey i Roberta El Gendy'ego.

Para, którą oglądaliśmy już razem w teleturnieju "Czar par", miała pojawić się w "PnŚ" dopiero we wrześniu, jednak debiut zaliczyła już pod koniec piątkowego wydania programu, kiedy Cichopek i Kurzajewski zastąpili Idę Nowakowską i Łukasza Nowickiego.

Zarówno aktorka, jak i prezenter są od wielu lat związani z Telewizją Polską. Cichopek gra Kingę Zduńską w serialu "M jak miłość". Z kolei Kurzajewski mógł już sprawdzić się w roli prowadzącego, gdyż był gospodarzem programu "Kocham Cię, Polsko".

Reklama

W roli prowadzącej "Pytanie na Śniadanie" Cichopek zastąpiła Tamarę Gonzalez Pereę, znaną również jako Macademian Girl.

"Kasiu, zawsze byłaś życzliwą mi osobą, teraz ja życzę Tobie i Maćkowi spełnienia w nowej roli i tej satysfakcji, którą niegdyś dawała mi i Robertowi. Widzowie PNŚ na pewno przyjmą Was ciepło" - napisała była prowadząca "PnŚ".

Wcześniej blogerka wyjaśniła, dlaczego zdecydowała się odejść z TVP.

Perera miała odmówić podpisania tak nowej umowy, gdyż - jak podkreślała - była dla niej niekorzystna.

"De facto moje zarobki w telewizji to była drobna część tego, na co się składa cała moja praca" - oświadczyła.

Zaprzeczyła także, że ona i jej ekranowy partner Robert el Gendy zakończyli pracę w "PnŚ" z powodu niskiej oglądalności. "To nie jest prawda. My z Robertem daliśmy całe swoje serce temu programowi (...). To potwierdzały wyniki oglądalności, które my otrzymywaliśmy za każdym razem po skończonej pracy" - zastrzegła.

"Odmówiłam podpisania tej umowy. Od razu mówię, że żadne negocjacje nie wchodziły w grę. Od razu usłyszałam, że 'jak nie, no to nie' (...) że zostanie to przekazane wyżej i że 'będą konsekwencje' (...). W styczniu tego roku dobiegała końca moja umowa (...), wtedy zaczęła się prawdziwa 'gratka' - dostawałam maile w środku nocy, moja menedżerka dostawała maile w środku nocy (...). Ja miałam ostatnie 1,5 miesiąca wyjęte z życia. Czułam się - szczerze powiedziawszy - terroryzowana (...). Tam nie było w ogóle partnera do rozmowy" - relacjonowała.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy