Karolina Nowakowska: Mąż? Nie pokazuję!
"Nie jestem jak zupa pomidorowa, nie każdy musi mnie lubić" - mówi. Nie ukrywa jednak, że miło jej, kiedy widzowie reagują na nią z sympatią.
Po krótkiej przerwie wróciła pani na plan serialu "Na Wspólnej". Czego możemy się spodziewać?
Karolina Nowakowska: - Taki powrót zazwyczaj oznacza, że dana postać znów nieźle namiesza w życiu innych bohaterów. A tego typu komplikacje czy dramaty są dla widzów zawsze ciekawe! Tym razem Kalina trochę zakłóca spokój w poukładanym już świecie Norberta [Michał Malinowski - przyp. red.]. Sama również musi odpowiedzieć sobie na kilka kluczowych pytań. Czy tym razem wygra walkę o swoje szczęście?
Kalina da się lubić?
- Na pewno jest dobrym człowiekiem oraz kochającą i troskliwą mamą. Dała mężowi drugą szansę, bo dobro syna było i jest dla niej najważniejsze. Nie każda kobieta potrafiłaby zrezygnować z siebie, ze swojego szczęścia. Potrzebuje kochać i być kochaną, ale jej miłość do dziecka okazała się większa, niż do samej siebie. Potrafi wybaczać, ale jest też rozsądną, odpowiedzialną i mądrą kobietą - dlatego właśnie pojawiła się w życiu Norberta po raz kolejny.
Jak przebiega praca na planie?
- Ekipa serialu "Na Wspólnej" to paczka niezwykle sympatycznych osób, zawodowców. Spędzamy ze sobą sporo czasu, więc poznajemy się także prywatnie. Nasza praca charakteryzuje się tym, że zbliża ludzi w krótkim czasie ze względu na emocjonalne zaangażowanie. A scenami najtrudniejszymi są zawsze te dotyczące bliskości, intymności - zwłaszcza jeśli partnera poznaje się tuż "przed". Na szczęście z Michałem Malinowskim polubiliśmy się i nasza wspólna praca dała dobry efekt.
Prywatnie jest pani szczęśliwą matką i małżonką, ale dlaczego "ukrywa" pani swojego życiowego partnera? Nie pojawiacie się na bankietach.
- Mój mąż jest spoza branży artystycznej, ale nie powiedziałabym, że go ukrywam, raczej nie pokazuję. Zresztą na jego wyraźną prośbę. Bardzo to szanuję! Jeśli jednak kiedyś zmieni zdanie, pewnie sami będą państwo mogli go o to spytać, choć, prawdę mówiąc, szczerze w to wątpię. Jest wspaniałym, kochającym mężczyzną i znakomitym ojcem.
Dobrze wspomina pani mijający rok?
- To było dwanaście miesięcy wytężonej pracy, wielu zmian i życiowych lekcji. Za mną intensywny sezon wokalny, a także trudny i ważny czas w pracy teatralnej - już w sylwestra w warszawskim Teatrze Komedia premiera sztuki "Seks, miłość i podatki", gdzie zobaczycie mnie jako gadatliwą Connie. Jestem też po premierze"Komedii o napadzie na bank". Mam teraz więcej wiedzy, świadomości i cennych doświadczeń. Jeszcze bardziej poznałam siebie.
Artur Krasicki