Reklama

Karol Strasburger: Został sam, ale...

Śmierć żony odmieniła jego świat. Został sam, ale przecież nie musi to znaczyć, że samotny.

Pustkę po stracie bliskich niełatwo jest zapełnić. O prawdziwości tych słów boleśnie przekonał się kilka miesięcy temu Karol Strasburger. Jego ukochana żona Irena pod koniec ubiegłego roku przegrała walkę z chorobą nowotworową. Dla aktora był to wielki cios. Żona była dla niego całym światem.

- Irenę poznałem 30 lat temu na wyścigach samochodowych. Oboje byliśmy wtedy jeszcze w innych związkach. Były więc podchody: ukradkowe spotkania, telefony. Fascynowała mnie jej osobowość - wspominał początki tej znajomości pan Karol.

W wywiadach lubił powtarzać, że taka miłość jak ich zdarza się rzadko. Nie potrafili i nie chcieli bez siebie żyć. Nawet krótkie rozstanie było dla nich trudne do zniesienia. - Mamy niezwykłe porozumienie dusz - opowiadał o związku z żoną aktor.

Wiele osób nie rozumiało, dlaczego nie zdecydowali się na powiększenie rodziny. Oni sami z nikim nie chcieli poruszać tego tematu. Być może wydawało im się, że do szczęścia nie potrzebują już nikogo więcej? - Ciągle nie mieliśmy czasu na dzieci. A teraz trochę tego żałuję. Wtedy nie było to dla mnie ważne - zdradził pan Karol jeszcze przed chorobą żony.

Reklama

Dzisiaj aktor jeszcze bardziej dotkliwie odczuwa skutki tamtego wyboru. Ukochana towarzyszka życia przegrała walkę z rakiem, a on... został zupełnie sam. Stara się jednak być silny. Wie, że życie musi toczyć się dalej, że trzeba sobie znaleźć inne motywacje do życia. Dla niego jest to praca.

Fani "Familiady" obawiali się, że aktor z powodu żałoby zrezygnuje z prowadzenia tego popularnego show Dwójki. Stało się inaczej. Program pomógł mu chociaż na chwilę zapomnieć o tej osobistej tragedii. Praca przed kamerami to jego żywioł. Pan Karol jest przecież zawodowym aktorem.

Ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Ale zanim aktorską przygodę rozpoczął, myślał o tym, aby zostać... marynarzem. Po maturze został nawet studentem Państwowej Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie.

- W szkole morskiej miałem kolegę, którego narzeczona zdawała do aktorskiej... I jakoś tak mnie to natchnęło. Też postanowiłem zdawać do szkoły teatralnej. Rodzice patrzyli na to wszystko z przerażeniem, że sam nie wiem, czego chcę - wspominał.

Rodzice niepotrzebnie się martwili. Jeszcze rok przed ukończeniem studiów po zmianie kierunku zadebiutował w serialu Janusza Morgensterna "Kolumbowie". Jego kariera nabrała tempa, gdy zagrał w "Polskich drogach", a także "Nocach i dniach". Te dwa seriale do dziś gromadzą przed telewizorami milionową widownię.

- Wierzę, że los jest sprawiedliwy i jak ktoś dobrze pokieruje swoim życiem, to będzie mógł się nim cieszyć. Ja cieszę się z tego, co osiągnąłem i byłoby grzechem narzekać - szczerze wyznaje pan Karol.

Całe swoje życie starał się żyć tak, aby niczego się nie wstydzić. Dawać z siebie jak najwięcej, dobrze robić aktorską robotę. I cel osiągnął. Widzowie pokochali go całym sercem. To daje mu nadzieję, że nigdy nie poczuje się samotny. Jego wielbiciele na to nie pozwolą. I z tego aktor teraz czerpie siłę.

AZ

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Karol Strasburger | samo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy