Kamil Lemieszewski wciąż nie dostał nagród za zwycięstwo w "Big Brotherze"
Za wygranie II edycji "Big Brothera" Kamil Lemieszewski miał otrzymać 100 tys. złotych oraz samochód Fiat 500. Przelewu wciąż jednak nie dostał, auta też nie może odebrać. Od obu nagród musi jednak zapłacić podatek.
W połowie grudnia odbył się finał II edycji programu "Big Brother". Widzowie kanału TVN 7 zdecydowali, że ich ulubionym mieszkańcem Domu Wielkiego Brata jest Kamil Lemieszewski, który zajmuje się m.in. produkcją filmową i reklamową, aktorstwem, konferansjerką oraz modelingiem.
Tuż przed Bożym Narodzeniem laureat w jednych z wywiadów przyznał, że jego sytuacja finansowa jest bardzo trudna. Dni mijają, a on wciąż nie dostał bowiem pieniędzy za zwycięstwo w show. Potwierdził to niedawno w rozmowie z PAP Life. - Produkcja obiecywała mi, że pieniądze wpłynął jeszcze przed 20 stycznia, gdy kończy się okres rozliczenia podatkowego. Trzymam ich za słowo. Ale najgorsze jest to, że moja wygrana będzie pomniejszona o podatek - mówi PAP Life Kamil Lemiszewski.
- Byłem święcie przekonany, że otrzymam całą wygraną, że produkcja lub sponsor wezmą na siebie opłacenie podatku - dodaje. Podatek będzie musiał odprowadzić również od drugiej nagrody, czyli samochodu. Aby odebrać Fiata 500, musi najpierw otrzymać wygraną pieniężną, bo na razie nie ma środków finansowych, aby spełnić obowiązek względem fiskusa. Zgodnie z polskim prawem, od wygranych w grach i konkursach pobiera się zryczałtowany podatek dochodowy w wysokości 10 proc. wartości nagrody.
Lemieszewski uważa, że główna wygrana w "Big Brotherze" jest nieadekwatna do stresu i wysiłku, którym okupione są trzy miesiące spędzone pod stałą obserwacją kamer. Przypomnijmy, że w 2001 r. Janusz Dzięcioł za zwycięstwo w "Big Brotherze" otrzymał o wiele wyższą nagrodę - było to 500 tysięcy złotych.
- Tak czy inaczej, cieszę się, że udało mi się wygrać. Mogłem bowiem przekazać społeczeństwu moją życiową filozofię. Rozmawiam z moimi fanami, którzy twierdzą, że dałem im inspiracje do życia, do tworzenia, do tego, żeby spełniać marzenia. Nie sądziłem, że tak na nich podziałam" - przyznaje Lemieszewski.
***Zobacz także***