Kamil Durczok: Pogodził się już z myślą, że pójdzie do więzienia
Kamil Durczok ma poważne problemy. Trwa postępowanie wobec dziennikarza w sprawie sfałszowania podpisu na wekslu. Choć odpowiada z wolnej stopy, to grozi mu wysoka kara. "Pogodził się już z myślą, że pójdzie do więzienia" - mówi informator w rozmowie z jednym z portali.
To nie jedyne problemy z prawem dziennikarza. Dwa lata temu po spożyciu alkoholu wsiadł za kółko i spowodował kolizję drogową. Został za to skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu.
Kilka miesięcy później dziennikarz został doprowadzony do prokuratury w związku z podejrzeniem podrobienia podpisu żony na wekslu opiewającym na kwotę dwóch milionów franków szwajcarskich. Fałszerstwo to umożliwiło wzięcie kredytu.
Sąd w Katowicach nie przychylił się do wniosku o areszt tymczasowy, co pozwoliło dziennikarzowi odpowiadać z wolnej stopy. Jeden z portali internetowych podaje, że dziennikarz może nie uniknąć więzienia. Ma mu grozić kara od 5 do 25 lat pozbawienia wolności.
"Kamil pogodził się już z myślą, że pójdzie do więzienia. Adwokaci wytłumaczyli mu, że nie ma szans na wyrok w zawiasach. A wszystko dlatego, że zgodnie z kodeksem karnym minimalny wyrok za przestępstwo sfałszowania weksla to 5 lat bezwzględnego więzienia. Na początku perspektywa więzienia nie docierała do Kamila. Teraz już pogodził się z tym, że grozi mu surowy wyrok, ale miewa takie okresy depresyjne, kiedy wpada w panikę i przerażenie na myśl o tym, co go czeka" - powiedział w rozmowie z O2.pl jeden z pracowników TVN, który zna kulisy sprawy.
"Jeśli dostanie kilka lat, to już będzie sukces. Ale adwokaci mówią mu, że realnie rzecz biorąc, to może usłyszeć wyrok między 10 a 12 lat więzienia, a po 7 latach będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie za dobre sprawowanie" - wyjaśnił informator portalu.