Reklama

Kabaret OT.TO: Scena to ich żywioł!

Rozbawiają kolejne pokolenia widzów i nie zwalniają tempa. Założyciel kabaretu OT.TO, Wiesław Tupaczewski, opowiada, co jest najtrudniejsze w pracy satyryka oraz zdradza najbliższe plany kabaretu.

Rozbawiają kolejne pokolenia widzów i nie zwalniają tempa. Założyciel kabaretu OT.TO, Wiesław Tupaczewski, opowiada, co jest najtrudniejsze w pracy satyryka oraz zdradza najbliższe plany kabaretu.
Kabaret OT.TO podczas nagrania programu "Piotr Bałtroczyk przedstawia" (2008) /AKPA

Kabaret OT.TO stanowią: Andrzej Tomanek, Andrzej Piekarczyk oraz Wiesław Tupaczewski.

Skąd pomysł, by świętować 30-lecie pracy artystycznej w programie "Najśmieszniejsi"?

Wiesław Tupaczewski: - A gdzie indziej mielibyśmy świętować tę ważną dla nas rocznicę, jak nie w tym telewizyjnym show? (śmiech) W jego trakcie sprawdzimy elastyczność języka polskiego naszych kochanych widzów. Już teraz proponujemy mały test. Prosimy głośno, wyraźnie i jak najszybciej przeczytać poniższe, niezbyt trudne słowa: uwspółcześnianie, rewitalizacja, dezubekizacja, przeliteraturalizowany, spirytusik najwyrektyfikowaniuchniejszy. Jak poszło?

Reklama

Czym jeszcze zaskoczycie publiczność?

- Widzowie są przyzwyczajeni do tego, że występujemy na scenie tylko we trzech. Teraz potowarzyszy nam zespół The Browars Brothers Band. Na scenie pojawi się więc dziewięć osób.

Czy w trakcie nagrania zdarzyło się coś nieoczekiwanego?

- Oczywiście, jak zawsze! Wszyscy naraz zapomnieliśmy pierwszych słów jednej z piosenek i gdyby nie szybka pomoc obecnych w studiu fanów, mogłoby być naprawdę różnie. A piosenka nosiła tytuł, nomen omen, "Sex, drugs i Alzheimer".

Określacie się panowie jako "pierwszy polski boysband". Żartujecie, czy mówicie serio?

- Zależy, do kogo mówimy i z której strony patrzeć. (śmiech) Kiedy zaczynaliśmy swoje występy, śpiewaliśmy na głosy i opracowywaliśmy układy choreograficzne. Dokładnie w taki sposób, w jaki robiły to później boysbandy. Pojawialiśmy się także jako tercet wokalno-instrumentalny "Los Piernikos da la OT.TO" i jako trio striptizerów amatorów, ale z wiekiem nam przeszło.

Co jest dla was najtrudniejsze w tym zawodzie?

- Dojazdy do pracy, bo przemieszczamy się nawet kilkaset kilometrów. A czasami jeszcze dalej, gdy zdarzy się występować dla Polonii. Kiedy jednak lubi się swoją pracę, to ona nie męczy, nie frustruje. Poza tym jako satyrycy dysponujemy dużą dawką autoironii. Ten, który decyduje się na tego rodzaju zajęcie, powinien też posiadać dystans do otaczającej rzeczywistości.

Przed wami pracowite miesiące?

- Tak. W planach mamy lekko niepoważny odcinkowy program krajoznawczy o Polsce, chcemy też nagrać płytę "Wielkie Przeboye Kabaretowe" oraz ruszyć w trasę koncertową. Jest jednak takie powiedzenie: "Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach", więc próbujemy rozśmieszać Stwórcę. (śmiech) Dopiero co wydaliśmy album z piosenkami "Sex, drugs i Alzheimer", a już myślimy o płycie DVD z naszym jubileuszem. Planów jest dużo, a czas tak szybko leci!

Rozmawiał Artur Krasicki

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy