Jurorzy do oceny!
To oni, a nie mniej lub bardziej utalentowani uczestnicy muzycznych "talent shows", są największymi gwiazdami bijących rekordy oglądalności w wiosennej ramówce TVP, Polsatu i TVN-u programów. Oceniają, ale dlaczego sami nie mają być poddani ocenie? Oto nasz subiektywny ranking jurorów!
Najlepszą trójką oceniających pochwalić może się TVN-owski "X Factor". Obecność w programie Kuby Wojewódzkiego gwarantowała wysoki poziom - wcześniej z powodzeniem oceniał on już uczestników "Mam talent!" i "Idola". Jego partnerzy przy jurorskim stole: piosenkarz Czesław Mozil i Maja Sablewska (była menedżerka Edyty Górniak), to telewizyjne żółtodzioby.
Okazało się jednak, że Czesław świetnie wpasował się w proponowaną przez Wojewódzkiego konwencję: ma być ryzykownie, bezpośrednio, na granicy dobrego smaku. Rozdzielająca ich przy jurorskim stole Maja Sablewska umiejętnie równoważy wysoki poziom testosteronu; nie jest tak błyskotliwa jak Wojewódzki, ani tak zabawna jak Mozil, jednak swoim ciekawym, spokojnym, błękitnym spojrzeniem, wprowadza do programu aurę sympatycznej życzliwości. Jej rola ogranicza się jednak do statystowania swoim kolegom.
Największym atutem jurorskiego tria "X Factor" jest to, że nie są nudni. Ich strategią jest zamierzona, ale w pełni kontrolowana, prowokacja, której mistrzem pozostaje oczywiście Wojewódzki . Jego polityczna niepoprawność jest naprawdę ujmująca, np. kiedy z rozbrajającą bezczelnością rzuca w kierunku nastoletniej uczestniczki, która chwilę wcześniej przyznała, że jej sceniczny ubiór był przygotowany specjalnie z myślą o występie w "X-Factor": "A co ja jestem, Polański jakiś?".
To Wojewódzki jest tu liderem, to on zarządza zresztą pracami jury. Inspiruje też innych do niekonwencjonalnych zabaw lingwistycznych: w jaki sposób poinformować kogoś, że przechodzi do następnego etapu: "Stawiam na tobie krzyżyk... X-Factor! Gratulujemy!".
Największym odkryciem programu jest jednak Czesław Mozil, który w uroczy sposób partneruje Wojewódzkiemu w chłopięcych konkursach na podrywanie co bardziej atrakcyjnych uczestniczek castingów. To, co przed rozpoczęciem emisji "X Factora" wydawało się największym ryzykiem obsady jury - koślawa polszczyzna Mozila, który wychował się i szmat życia spędził w Danii - przekute zostało w atut. Przebojowej ekscentryczności Wojewódzkiego brakowało właśnie takiej outsidersko-nieporadnej przeciwwagi.
Dlaczego więc cieszy oko oglądanie "X Factora"? Bo jury jest też niezwykle spontaniczne. Kiedy Czesław szepcze coś do ucha Mai Sablewskiej na początku wokalno-tanecznego występu czterech dziewczyn, możemy być pewni, że Sablewska w końcu się wygada: "Dziewczyny, wiecie co Czesław mi powiedział na początku waszego występu? Że macie niezłe tyłeczki!". Jury "X Factora" potraf się też spierać, najczęściej jednak ich werdykty są jednogłośne. To znaczy, że wiedzą, czego chcą. Wiedzą też doskonale, czego pragną widzowie.
Kuba Wojewódzki 3 x TAK, Czesław Mozil 3 x TAK, Maja Sablewska 2 x TAK
Nieco inną formułę "talent show" ma "Bitwa na głosy" TVP. Przekłada się to też na pracę jury, które pełni tu bardziej rolę grupy eksperckiej, wyrażającej swą opinię na temat uczestników programu. Kluczową różnicą jest jednak fakt, że jury "Bitwy na głosy" nie ma wpływu na to, kto odpadnie z programu - to już decyzja widzów.
Z trójki jurorów zdecydowanie najlepiej prezentuje się Alicja Węgorzewska. Znana śpiewaczka operowa pozostaje najbardziej kompetentną z jurorskiego gremium "Bitwy na głosy". Mimo że czasem zapędza się w swych muzykologicznych analizach, ganiąc uczestników za "brak alikwotów", to równoważy swoje oceny żywą i szczerą pasją, z jaką opowiada o muzyce. Kiedy ją coś zachwyca, zachwyca ją aż do granic erotycznego westchnienia. Kokietuje wtedy uczestników w stylu Edyty Górniak z czasów "jak Oni śpiewają", prosząc o dodatkową próbkę ich wokalnych możliwości. Kiedy jej się coś nie podoba, umiejętnie i z wyczuciem krytykuje, nie pozbywając się życzliwości w stosunku do wszystkich wykonawców.
Bardzo dobrze prezentuje się też w "Bitwie na głosy" Wojciech Jagielski. Występy byłego gospodarza programu "Wieczór z wampirem" są lakoniczne, ale błyskotliwe. Nie zniechęca do siebie uczestników, ale kiedy uważa, że któraś z uczestniczek nie sprawdziła się w danym repertuarze, potrafi jej to z sympatią zakomunikować. Jego werdykty są propozycjami, nie - wyrokami. Sprawia jednak wrażenie nieco wyobcowanego w towarzystwie Węgorzewskiej i ostatniej z jurorek - Grażyny Szapołowskiej. Tak jakby obecność w tym programie traktował jako zło konieczne, nie potrafiąc do końca cieszyć się z nowej dla siebie roli.
Największą porażką "Bitwy na głosy" jest jednak osoba Grażyny Szapołowskiej. Aktorka miała być tu kimś w rodzaju Beaty Tyszkiewicz z "Tańca z gwiazdami". Częściowo się to udało. Szapołowska gra tu bowiem "wielką damę polskiego kina". Ani na milimetr nie udało się jej jednak zbliżyć do dystyngowanej arystokracji ducha Tyszkiewicz. Szapołowskiej nie da się w "Bitwie na głosy" polubić.
Zobacz raport specjalny "Bitwa na głosy" na stronach INTERIA.PL!
Jest arogancka i belferska. Kiedy nie spodobało jej się wykonanie "Bohemian Rhapsody" grupy wokalnej dowodzonej przez Macieja Miecznikowskiego, zrobiła uczestnikom mały quiz znajomości biograficznych szczegółów życia Freddiego Mercury'ego. Kiedy już udowodniła swą wyższość, zakończyła swój występ kwestią: "Moi drodzy, radzę najpierw dowiedzieć się czegoś więcej o artyście, którego piosenkę zamierzacie wykonać!". Poczucie humoru również nie jest jej najmocniejszym atutem. Kiedy w wyraźnie lekceważący sposób wspominała osobę Węgorzewskiej, powiedziała o niej "moja ko-Alicja". Śmieszne? Chyba tylko dla fanów Karola Strasburgera!
Alicja Węgorzewska 3 x TAK, Wojciech Jagielski 2 x TAK, Grażyna Szapołowska 3 x NIE
Aby jednak dowiedzieć się, jak prezentuje się najbardziej apatyczne jury, trzeba obejrzeć show Polsatu "Must be the Music. Tylko muzyka". Idea jest tu taka sama jak w "X Factorze", różnica w ilości członków jury - w show Polsatu mamy bowiem aż czwórkę jurorów. Nie pomogłoby nawet, gdyby ich było dwa razy więcej! Jurorzy "Must be the Music" po prostu nie mają nic do powiedzenia. Ich skandaliczny brak aktywności jest zdumiewający. Gdy stanie przed nimi wykonawca, który powala ich na kolana, przewodniczący jury Adam Sztaba stwierdza krótko: "Nie ma o czym gadać, nie? Gratulujemy!". Kiedy na scenie zaprezentuje się zaś ktoś, kto wyraźnie nie spełnia standardów programu, jury wykazuje się podobną biernością: "No i co my mamy powiedzieć? Dziękujemy! Do widzenia".
Jedyną jurorką "Must be the Music", która stara się jakoś oceniać uczestników, jest Elżbieta Zapendowska. Próbuje też ożywić jakoś swych mało wyrazistych kolegów i koleżankę. Zachowuje klasę, jest rzeczowa i konkretna, pozostaje głosem rozsądku. To nie ona jednak zarządza pracami jury, tylko Adam Sztaba. Kompozytor nie daje sobie jednak rady z dyrygowaniem czteroosobowym zespołem jurorskim. Ani nie motywuje swoich podopiecznych, ani nie daje dobrego przykładu. Sympatycznie się tylko uśmiecha i czasem podnosi go góry kciuk, mający oznaczać poparcie dla danego uczestnika.
Kompletnie bezbarwny jest też wokalista zespołu Afromental - Wojciech Łozowski. Pozbawiony wrodzonego luzu sztucznie próbuje kołysać się do utworów prezentowanych przez kolejnych wykonawców. Oprócz wystudiowanego kołysania się na boki i kiwania głową w rytm muzyki, "Łozo" prezentuje też wyraźne niezdecydowanie przy ocenie kolejnych wykonawców. Nijakość jego osądów jest wprost zawstydzająca, nie potrafi bronić własnego zdania, zmieniając werdykt za namową jurorskiej większości.
Największą wpadką "Must be the Music" jest jednak Kora. Wydawało się, że obsadzenie jej w roli jurorki powinno być strzałem w dziesiątkę. Kora chyba nie zrozumiała, na czym polega zabawa, traktuje więc kolejnych uczestników jak swoich potencjalnych rywali. Ani razu nie udało jej się klarownie wytłumaczyć swoich decyzji, które - trzeba to dodać - najczęściej różnią się od ocen pozostałych jurorów. Kiedy coś jej się nie podoba, wtrąca krótkie: "Nie bierze mnie to" lub "To nie miało żadnej wartości artystycznej"... I tyle! Nie potrafi też chwalić. "Gdyby wszyscy ocenili panią tak jak ja, to by pani przeszła" - rzuciła w kierunku pewnej uczestniczki. Doprawdy, naburmuszona niekomunikatywność Kory jest zawstydzająca. Można wyłączyć dźwięk, obraz będzie bardziej sugestywny...
Elżbieta Zapendowska 2 x TAK, Adam Sztaba 2 x NIE, Wojciech Łozowski 3 x NIE, Kora Jackowska 3 x NIE
Chcesz obejrzeć swój ulubiony serial, film, teleturniej? Sprawdź nasz program telewizyjny - mamy na liście ponad 200 stacji!