John McCook: 27 lat w jednym serialu
John McCook od 27 lat gra rolę Eryka Forrestera w "Modzie na sukces" i nadal kocha tę pracę. Za swoje największe życiowe osiągnięcie uważa szczęśliwe małżeństwo, którego sekret tkwi w rozmowie i wspólnym podejmowaniu decyzji.
Przyzwyczaił się pan już do nieobecności Susan Flannery i Ronna Mossa na planie "Mody na sukces"?
John McCook: - Nawet jeśli z czasem człowiek przyzwyczaja się do czyjeś nieobecności, o wiele trudniej jest ją zaakceptować. Są dni, gdy szukam Susan w jej garderobie. Myślę, że jeśli przez 25 lat przywykłem do obecności jej i Ronna, tyle samo czasu zajmie mi oswojenie się z ich nieobecnością.
Zaskoczyły pana ich decyzje o odejściu z serialu?
- Nie. Pamiętam, że stało się to, kiedy zaczęły się negocjacje w sprawie nowych kontraktów. Ronn powiedział, że chce odejść, a Susan przyznała, że też się nad tym zastanawia. Roześmiałem się wtedy i stwierdziłem: 'Sus, robisz to od 10 lat. Zdecyduj się wreszcie'. Potem Ronn rzeczywiście odszedł. Bez złości, bez rozgoryczenia. Nie ukrywał przed nami, że musi zamknąć ten rozdział swojego życia. Gdy patrzyłem na Susan, czułem, że ona też wkrótce odejdzie. Widziałem to w jej oczach.
Fani boją się, że również pan i Katherine Kelly Lang opuścicie "Modę...".
- Nie mogę mówić za Katherine, ale ja chciałbym uspokoić fanów, że pozostanę w naszej soap operze do końca. Eryk to mój kumpel. Lubię go i jego stosunek do rodziny, chociaż nie zawsze był miłym facetem i często podejmował złe decyzje.
Pamięta pan pierwszy dzień zdjęciowy?
- Doskonale. Zaczęliśmy od scen pokazu mody u Forresterów. Kręciliśmy zdarzenia za kulisami. Swoją pierwszą scenę zagrałem z Ronnem, dla niego to też była pierwsza scena. Obaj byliśmy zdenerwowani. Miałem 43 lata, on - 35, a grałem jego ojca. Wypowiadając kwestie Eryka, zastanawiałem się, czy jednak nie powinienem mieć więcej siwych włosów.
Gdyby miał pan wpływ na scenariusz, co wpisałby pan w historię Eryka?
- Na pewno dziecko z Donną. Próbowałem przekonać Brada (Bella, głównego scenarzystę - przyp. red.), że byłby to ciekawy zwrot akcji. Niestety, nie dał się przekonać. Od lat mam też wizję sceny kłótni Forresterów, zakończonej przez Eryka słowami: 'Uspokójcie się i wyluzujcie'. To dopiero byłaby niespodzianka.
Pana córka Molly też zagrała w "Modzie...". Dawał jej pan rady?
- Nie. Molly jest bardzo niezależna. Już jako dziecko chodziła własnymi ścieżkami. W wieku 7 lat oświadczyła, że chce zostać aktorką. Nie miałem wątpliwości, że wkrótce osiągnie swój cel i zrobi to bez pomocy rodziców. Każdą rolę wywalczyła sobie sama, również tę w 'Modzie...'.
A pan kiedy postanowił zostać aktorem?
- Później niż Molly, miałem 11 lat. Poszedłem z mamą na musical 'Piotruś Pan' i zakochałem się w aktorstwie. Co ciekawe, wcale nie widziałem siebie w roli Piotrusia, bardziej podobali mi się piraci. Gdy już zostałem aktorem, wystąpiłem w musicalu 'Piotruś Pan'. Chyba nie muszę dodawać, kogo zagrałem.
Największy sukces Johna McCooka?
- Szczęśliwe małżeństwo i wspaniała rodzina, co w dużej mierze jest zasługą Laurette, która zrezygnowała z kariery. Jesteśmy razem od ponad 30 lat, przyzwyczaiłem się więc do pytań o to, jaki jest sekret szczęśliwego małżeństwa.
Więc jaki jest ten wasz sekret szczęśliwego małżeństwa?
- Sam tego chciałem. Trzeba razem podejmować decyzje zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Wymaga to kompromisów.
Rozmawiała Agnieszka Święcicka.
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!