Reklama

​Joanny Racewicz wpadki na wizji

​Joanna Racewicz nie boi się mówić o wpadkach, jakie przydarzyły jej się na wizji. Wspomina zwłaszcza kota, który podczas jednego z wydań "Panoramy" spadł z rusztowania, oraz dzień, w którym zapomniała nazwiska swojego rozmówcy.

​Joanna Racewicz nie boi się mówić o wpadkach, jakie przydarzyły jej się na wizji. Wspomina zwłaszcza kota, który podczas jednego z wydań "Panoramy" spadł z rusztowania, oraz dzień, w którym zapomniała nazwiska swojego rozmówcy.
Na przestrzeni blisko dwudziestu lat kariery Joanna Racewicz zdobyła mocną pozycję zawodową /Andras Szilagyi /MWMedia

Joanna Racewicz jest absolwentką polonistyki oraz podyplomowego dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Pracę w zawodzie zaczynała od współpracy z lokalnymi mediami, m.in. zamojskim oddziałem radia RMF. Na studiach w Warszawie rozpoczęła natomiast przygodę z telewizją, w ramach praktyk zawodowych musiała bowiem odbyć staż w redakcji "Teleexpressu".

- Miał trwać chwilę, a przeciągnął się do tej pory, choć już nie "Teleexpress", nie newsy, ale połyka się bakcyla, potem trudno sobie wyobrazić życie gdziekolwiek indziej - mówi Joanna Racewicz agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.

Reklama

Dziennikarka była m.in. gospodynią programu "Panorama", prowadzącą cykl "Dom otwarty" w porannym paśmie TVN oraz współprowadzącą magazyn "Po przecinku". Obecnie można ją oglądać w programie "Pytanie na śniadanie" TVP2. Na przestrzeni blisko dwudziestu lat kariery dziennikarka zdobyła mocną pozycję zawodową, potwierdzoną nominacją do Telekamery w 2004 roku. Nie oznacza to jednak, że gwiazda nie ma na koncie wpadek antenowych.

- Zdarzyło mi się siedzieć naprzeciwko gościa w studio i zapomnieć, jak się nazywa, choć był to liczący się polityk - to jest coś strasznego, totalna czarna dziura w głowie. Na szczęście w uchu odezwał się roztropny głos wydawcy, który zdążył się zorientować, że jestem w kłopocie - opowiada dziennikarka.

Gwiazda z uśmiechem wspomina również pracę w starym studiu "Panoramy" przy pl. Powstańców w Warszawie. To jedno z najstarszych tego typu miejsc w telewizji - nagrywano tam jeszcze Teatr Telewizji na żywo i słynny program "Kabaret starszych panów". W studiu tym zadomowiły się dzikie koty, które często spacerowały po lampach i rusztowaniach telewizyjnych. - Kiedyś któryś z nich spektakularnie spadł, na szczęście na cztery łapy i na szczęście poza anteną, ale rzeczywiście trochę wybił mnie z rytmu - mówi Joanna Racewicz.

Newseria Lifestyle/informacja prasowa
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Racewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy