Joanna Moro na straży tradycji
Dla pochodzącej z Wilna Joanny Moro kultywowanie pamięci o zmarłych, a także dbałość o miejsce ich spoczynku, jest ważnym elementem tradycji. Jako uczennica polskiej szkoły, regularnie pomagała w porządkach na cmentarzu na Rossie.
W rodzinie Moro o groby dba się przez cały rok, nie tylko w okresie Wszystkich Świętych. "Kiedy latem byliśmy z mężem w Wilnie, to odwiedziliśmy groby jego rodziny, stare cmentarzyki w lasach, gdzie nikt by nie pomyślał, że są tam groby z XIX wieku" - wspomina Joanna Moro.
"Niesamowite są cmentarze Bernardyński i Rossa, gdzie bardzo dużo Polaków jest pochowanych. Chodziłam do polskiej szkoły i nasza szkoła była odpowiedzialna za cmentarz Rossa - zawsze go sprzątaliśmy" - opowiada aktorka.
Cmentarz na Rossie jest najstarszym w Wilnie. Przy głównym wejściu na Starą Rossę, na małym wojskowym cmentarzyku, znajduje się mauzoleum marszałka Józefa Piłsudskiego. Tu w krypcie obok trumny ze szczątkami jego matki spoczywa serce Naczelnika Państwa. Rossa to prawie 30 tys. nagrobków, pomników i mogił chaotycznie porozrzucanych na obszarze ponad 10 ha. Pochowano tu poetę Władysława Syrokomlę, historyka i działacza politycznego Joachima Lelewela czy ojca Juliusza Słowackiego.
Moro wychowywała się w duchu polskości. "Myślę, że ten duch jest na Kresach dużo mocniejszy niż nawet w Polsce. Narodowość jest tam bardzo ważna. Szczególnie, że byliśmy i jesteśmy na Litwie mniejszością narodową. Bardzo walczyliśmy, żeby ta polskość była i żeby język polski był poprawny" - stwierdza.
A czy Moro potrafi zaciągać po wileńsku? Jak najbardziej. Z mężem (też "wilniukiem") i resztą rodziny rozmawia gwarą.