Joanna Moro: Jak Anna German została Talianką?
Po wielkim sukcesie "Anny German" Joanna Moro pewnym krokiem weszła w nową produkcję na Wschodzie. Oglądamy ją jako tytułową bohaterkę "Talianki", włoską tancerkę, którą los rzucił do Rosji.
Serial pokazuje, że jest pani kobietą wielu talentów. Śpiewa pani, tańczy, biegle mówi po rosyjsku i po włosku. Co jeszcze umie Joanna Moro?
- Tu pewnie panią zaskoczę, kiedyś grałam również na akordeonie. Chciałam to nawet wykorzystać biorąc udział w "Tańcu z Gwiazdami", ale się nie udało. Mieliśmy zaledwie minutę na zaprezentowanie swojego tańca, więc po prostu nie było na to czasu. Swoje talenty rozwijałam przede wszystkim będąc w wieku szkolnym. Wtedy miałam w sobie dużą ciekawość świata i to mi zostało do dzisiaj. Chcę zaciekawić ludzi swoją pracą i to jest moja dewiza życiowa.
Na potrzeby serialu nauczyła się pani włoskiego?
- Raczej rozpoczęłam naukę. W serialu wszystko brzmi bardzo autentycznie, ale to zasługa wspaniałego korepetytora, który pracował ze mną nad akcentem. Już po "Annie German" obiecałam sobie, że porządnie nauczę się włoskiego, potem obiecałam to sobie pracując nad "Talianką". Może do trzech razy sztuka? Teraz to już chyba muszę wyjechać na plan zdjęciowy do Włoch, trochę tam pomieszkać i wtedy na pewno się nauczę płynnie mówić (śmiech).
Chciałaby pani zamieszkać w słonecznej Italii?
- Jak najbardziej! We Włoszech mogłabym mieszkać, w Hiszpanii odpoczywać, a we Francji pracować. W ostatnim roku odwiedziłam wszystkie te miejsca i zakochałam się w nich. Dowiedziałam się też, co było dla mnie zaskoczeniem, że właśnie w tych krajach moje nazwisko, które nie jest ani typowo polskie, ani typowo litewskie, jest dosyć popularne.
Podobno początkowo miała pani w "Taliance" być brunetką?
- To prawda. Na zdjęciach próbnych miałam założone brązowe soczewki i ciemną perukę. Przyznam szczerze, że taka wersja bardzo mi się podobała. Jednak producenci zdecydowali, że Włoszki również mają blond włosy i będę taką bardziej słowiańską Włoszką. Kiedyś nawet pewien fryzjer chciał mnie przefarbować na rudo, ale nic z tego nie wyszło. Może to i dobrze. Nadal jestem blondynką.
Miała pani w serialu możliwość pochwalenia się swoimi tanecznymi zdolnościami?
- Tańca jest tam bardzo mało, bo jak widzimy w serialu, w czasie wojny się nie tańczy. Troszkę tańca będzie, będą też piękne stroje, które zasługują na uwagę. Co ciekawe, serial był nagrywany przed moim udziałem w "Tańcu z Gwiazdami", więc proszę się tu nie spodziewać piruetów i szpagatów. Dopiero później mogłam trochę podszkolić swoje umiejętności taneczne.
Kręcenie których scen wspomina pani najprzyjemniej?
- Pracowaliśmy w naprawdę przepięknych miejscach, na przykład w scenerii Gór Krymskich. Różnorodność kolorów i roślin jest tam wręcz magiczna, a te góry są równie atrakcyjne krajobrazowo, jak znacznie lepiej znane wybrzeże czarnomorskie. Kręciliśmy też w Petersburgu oraz nad największym w Europie jeziorem Ładoga. Pływaliśmy po nim łódkami i poczęstowano nas wspaniałą tamtejszą zupą rybną, która nazywa się ucha. Mam niesamowicie dużo ciekawych wspomnień.
Rozmawiała Magdalena Gawlikowska