Reklama

Joanna Kołaczkowska żyje na walizkach

Znana z kabaretu Hrabi Joanna Kołaczkowska mówi o planach na emeryturę, humorze lejącym się po ścianach i pewnej imprezie, która (na szczęście) nie doszła do skutku.

Lubi pani kabaretony?

Joanna Kołaczkowska: - Nie przepadam, czuję się nieswojo. Jest za mało czasu, żeby wytworzyć specyficzny klimat i nauczyć widzów naszego sposobu myślenia. Bo jednak każdy kabaret jest inny i widz musi się przestawić. Nie chodzi tylko o to, by się śmiał, ale też o to, by dojrzał indywidualizm każdej grupy. Za to chyba imprezy zakulisowe wynagradzają niedogodności. To jest właśnie największa zaleta takich spotkań. Ze wszystkimi się znamy i lubimy, wymieniamy się plotkami i najświeższymi dowcipami, i rzeczywiście humor leje się po ścianach!

Reklama

Szczególnie że kabareciarze za kołnierz nie wylewają...

- Są tacy, którzy wychodzą na scenę po kielichu, ale jednak jesteśmy w pracy i nie wyobrażam sobie, żeby na scenie być pijaną. Dla mnie najważniejszą rzeczą jest porządnie się wyspać. Unikamy alkoholu, ale nie jest tak, że kompletnie nie pijemy! Kiedyś nawet myśleliśmy, żeby zrobić zamknięty pokaz, publiczność musiałaby oddać komórki i wszystkie urządzenia rejestrujące i wystąpilibyśmy po porządnym upojeniu alkoholowym. Ale na szczęście skończyło się na fantazjach.

W "Spadkobiercach" jednak pijecie.

- Z alkoholu korzystają tylko niektórzy, bo są też zwykłe napoje. Ale goście dostają prawdziwe trunki i to zwykle jest dla nich szokiem.

Uwielbiam "Spadkobierców", ale przyznam, że nie potrafiłabym opowiedzieć całej historii linearnie...

- A ja mniej więcej wiem, o co chodzi. Choć są takie wątki, które gdzieś po drodze porzuciliśmy. Np. Dorin miała w przeszłości męża - Njohno, który pochodził z Afryki, i miała z nim dziecko. I jakoś wszyscy o tym dziecku zapomnieli. O mężu zresztą też.

Wydaje mi się, że akurat w tym serialu mało istotna jest logika i ciągłość, ważniejsze jest poczucie absurdu.

I ja się bardzo z tego cieszę! Fabuła jest niesamowicie pokręcona i w zasadzie nie wiadomo, czym to się może skończyć. Wszyscy już się kochali w Dorin i Harriet - w "Spadkobiercach" nie ma innych kobiet, więc wyboru dużego nie ma. Jak w "Modzie na sukces". Uwielbiam ten serial, wzorowałam się na nim i niejedną scenę sobie stamtąd zabrałam. Szczególnie fascynowały mnie rozmowy Brooke z Ridge'em - on stawał twarzą do kamery, a ona za nim i mówiła do jego pleców... Coś cudownego!

Czy powstaną kolejne odcinki "Spadkobierców"?

- Nie ma na ten temat oficjalnych wieści, ale bazując na historii "Mody na sukces", muszę stwierdzić, że "Spadkobiercy" nie mogą się tak nagle skończyć. Dorin wyszła za Kena. Czas zatem na małżeńskie problemy, zdrady i rozstania! Poza tym Jonathan Owens nadal nie odpowiedział na pytanie, dlaczego niegdyś nie zapłacił okupu za porwanie Dorin. Mam wrażenie, że wątki zostały zapięte, ale nie na ostatni guzik. Zauważam, że ubranko rozchodzi się w szwach.

A życie na walizkach nie?

- Od tylu lat żyję w ten sposób, że prawdopodobnie nie wiem, jak żyje się inaczej. Boję się tego czasu, kiedy przez jakieś sytuacje życiowe będę zmuszona do porzucenia takiego trybu życia. Wydaje mi się, że powinnam się powoli do tego przygotowywać i mieć plan B... Nie wiem, może będę się zajmować reżyserią, może zostanę menedżerem jakiejś grupy... Ale tak naprawdę to wydaje mi się, że jak przejdę na emeryturę, to zaraz dostanę zawału i umrę!

Rozmawiała Ewa Gassen-Piekarska.

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Teleświat
Dowiedz się więcej na temat: życia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy