Joanna Jabłczyńska: Utrata dziecka, trudne sceny
W nadchodzących odcinkach "Na Wspólnej" borykająca się z problemem alkoholowym Marta, którą gra Joanna Jabłczyńska, z pewnością otrzeźwieje. Były mąż odbierze jej bowiem synka! Aktorka mówi, że były to dla niej trudne sceny.
W życiu pani bohaterki dojdzie do wielu dramatycznych wydarzeń.
Joanna Jabłczyńska: - Rzeczywiście, ale nie ukrywam, że cieszę się z tego. Lubię, gdy mam co grać. Czuję wtedy ogromną satysfakcję, mimo że to prawdziwe wyzwanie, ile dni można bowiem płakać na planie (śmiech)?
Marta zacznie w końcu walczyć z uzależnieniem?
- Z trudem wyjdzie na prostą, bo jest przecież obciążona genem alkoholizmu. Pomocną dłoń wyciągną do niej jednak przyjaciele i rodzina, a także trener, Olaf.
To on będzie lekiem na całe zło?
- Miał nim być sport, a wyszło, że jest instruktor crossfitu (śmiech).
Były mąż Konarskiej zastosuje terapię wstrząsową i przejmie opiekę nad synkiem.
- To mocne sceny, które mnie, jako aktorkę, wiele kosztowały. Jednocześnie z łatwością wczułam się w swoją bohaterkę. Jestem kobietą i nie wyobrażam sobie, że ktoś odbiera mi dziecko.
Wątek alkoholizmu Marty to próba pokazania, że ta choroba dotyka nie tylko mężczyzn?
- Scenarzyści nie po raz pierwszy poruszają ten problem. Tym razem chcieli zwrócić uwagę, że osoby, które mają natłok pracy i problemów, szukają odskoczni. A gdy dodatkowo są obciążone genetycznie, mogą popaść w uzależnienie.
Wracając do sportu - pomaga w trudnych momentach?
- Jestem tego najlepszym przykładem. Nałogi są mi obce, cierpię jedynie na pracoholizm. Jeśli ogarnia mnie smutek, mam gorszy dzień, to zawsze "po niego sięgam".
Praca na planie, studia, teraz własna kancelaria...
- Lubię, gdy dużo się dzieje, a moja doba ma 48 godzin. Kiedy dostałam się na prawo, byłam przekonana, że nie pogodzę nauki z graniem w serialu. Nie chodziło o to, że będę miała za dużo zajęć. Raczej o logistykę. Produkcja poszła mi jednak na rękę i dzięki temu udało się wszystko pogodzić.
A dlaczego wybrała pani prawo?
- Tata jest biologiem, mama położną, a ja chciałam być chirurgiem dziecięcym. Uczęszczałam nawet na kursy przygotowujące do egzaminu na medycynę. Zaczęłam jednak przygodę z serialem "Na Wspólnej" i doszłam do wniosku, że powinnam wybrać kierunek humanistyczny. Przez pierwszy rok studiowania cały czas zastanawiałam się: "Matko, co ja zrobiłam"?! Miałam poprawki, logika do tej pory jest dla mnie nielogiczna (śmiech).
Łatwo się pani nie poddaje?
- Nigdy, jestem typem wojowniczki! Na dodatek jeśli usłyszę, że nie dam rady, wtedy walczę ze zdwojoną siłą. Udowadniam sobie, że potrafię.
Doświadczenie zdobyte przed kamerą ułatwia pracę na sali sądowej?
- Dzięki aktorstwu nie stresują mnie wystąpienia publiczne, wyraźniej mówię i mam świetną pamięć. Z drugiej strony jako osoba rozpoznawalna jestem pod ciągłą obserwacją, muszę więc być ostrożniejsza.
M. Pokrycka
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!