Jest poważnym dziennikarzem?
Niektóre gwiazdy go uwielbiają, inne przed nim uciekają. Nie zna słowa zakłopotanie czy wstyd i bez problemu pyta o najbardziej dziwne rzeczy. Kto? Bilguun, nowy lew salonowy!
"Tele Tydzień": W jaki sposób trafiłeś do programu Szymona Majewskiego?
Bilguun Ariunbaatar: - Przyjechałem z Mongolii i prosto z dworca poszedłem do TVP, ale tam powiedzieli mi, że nie mam tak dobrej dykcji jak panie Agnieszka Szulim i Anna Popek. To poszedłem do Szymona Majewskiego na casting. Powiedział, że mówię dobrze, a ja się ucieszyłem.
Pamiętasz najgłupsze pytanie, jakie zadałeś w trakcie rozmowy z gwiazdą?
- Babcia mi mówiła, że nie ma głupich pytań, są tylko durne pytania. Durnych jeszcze nie zadawałem, głupich w sumie też nie. Raz tylko pomyliłem Candy Girl z Dodą i było mi głupio. Wziąłem ją na spytki, zapytałem, czy jest Dodą, ona na to, że nie. To powiedziałem: 'Przepraszam bardzo'.
Możesz zdradzić, gdzie nauczyłeś się języka polskiego?
- Babcia, która grała w 'Potopie' ze strzałą w oku, uczyła mnie od małego tego języka. Okazało się jednak, że zna mało słów, bo sama potrafi tylko: dziękuję, proszę, padnij, na koń, ała, umieram i gdzie jest toaleta. Jak przyjechałem cztery lata temu do Polski, to sam musiałem uczyć się wszystkich słów. Chodziłem ze słownikiem, który zgubiłem, ale teraz umiem coraz więcej.
- Największą trudność sprawia mi wymówienie słowa 'borsuk', gdyż zawsze rozbawia mnie ta nazwa. Umiem tylko powiedzieć 'bo...' a potem się śmieję i nie mogę przestać. Natomiast potrafię bardzo szybko powiedzieć: 'Stół z powyłamywanymi nogami'.
Bywasz czasami poważny?
- Poważny to ja jestem na co dzień, kiedy rozmawiam z gwiazdami. Chcę być poważnym reporterem, więc nie rozumiem tego pytania, bo poważnie jestem poważny. Niedawno ktoś do mnie podszedł i powiedział: 'Aha! To ty, Bil z U1Bator!' Ja mu na to: 'Nie, to nie ja!' A to byłem przecież ja!
Z Bilguunem Ariunbaatarem rozmawiał Artur Krasicki.