Reklama

Jedną nogą w kabarecie, drugą w serialu

Ma w sobie to coś, co sprawia, że wciąż chce się na niego patrzeć! Bo to niezwykle ciepły, sympatyczny i utalentowany mężczyzna!

Artysta multimedialny. Głowa rodziny. Krzysztof Respondek (44 l.) pełni w swoim życiu wiele różnych ról. I co najważniejsze - sprawdza się w każdej z nich!

Długo kazał mi pan na siebie czekać. Straciłam już nadzieję na spotkanie. Unikał mnie pan dlatego, że boi się pan kobiet?

Krzysztof Respondek: - Nic z tych rzeczy. Ja was uwielbiam. Niech żyją kobiety! Powiem nawet więcej - jestem dumny z faktu, że mój elektorat to głównie płeć żeńska. A szczególnie mocno uwidacznia się to podczas moich recitali i solowych występów.

Reklama

Faktycznie, musi to być nad wyraz miłe uczucie. Te wszystkie rozkochane oczy wpatrzone tylko w pana...

- Pani sobie żartuje, ale tak jest naprawdę. Kiedy na widowni jest przewaga kobiet, to zagwarantowany jest świetny odbiór. Jeżeli natomiast gramy dla samych mężczyzn, a tak też się przecież zdarza, to są to najtrudniejsze występy w życiu.

Teraz się trochę zabawimy. Powiedzmy, że daję panu moc, dzięki której może pan zmieniać rzeczywistość. Co by pan zmienił w obecnym świecie?

- Gdybym faktycznie otrzymał taką moc, to wyeliminowałbym całe zło tego świata. Niestety, to tylko utopia.

W takim razie wróćmy do tematu kobiet. Jakie by one były w tym "Respondkowym świecie"?

- Dobre i oczywiście piękne. Chociaż to nie zawsze idzie w parze.

Nie zawsze, ale uroda nie jest przecież najważniejsza!

- Do takich wniosków dochodzi się jednak z czasem. Kiedy człowiek jest młody, to zawsze zwraca uwagę na wygląd. Ale z wiekiem wszystko się zmienia. Dziś z perspektywy czasu mogę potwierdzić: Nie skóra zdobi człowieka. Choć oczywiście lepiej być młodym, pięknym i bogatym, niż biednym, brzydkim i starym.

Podsumował brzydki i stary mężczyzna... Panie Krzysztofie, jak tak można?! Ma pan wdzięk oraz wygląd chłopca - czego chcieć więcej?

- Czego? Na przykład tego, żeby znowu mieć te dwadzieścia lat...

Mówi pan w ten sposób, jakby życie nie ułożyło się po pana myśli...

- To nie do końca tak jest. Biorę życie takim jakim jest, a więc nie chcę narzekać...

To dobrze, bo to byłby już grzech.

- Już się tłumaczę. Chodzi mi o to, że jedną nogą jestem w kabarecie, drugą w serialu, a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze estrada. Czasami zastanawiam się, czy nie powinienem skupić się tylko na jednej rzeczy.

W takim razie proszę mi zdradzić, na co by się pan zdecydował?

- Czuję, że powinienem postawić na... śpiew. To najbardziej lubię.

Uświadomiła to panu ostatnio wydana płyta?

- Tak, a najśmieszniejsze jest to, że nigdy nie byłem przekonany, co do moich umiejętności piosenkarskich. Żartowałem nawet, że nie nagram płyty, ponieważ jest już wystarczająco dużo niedobrych krążków na naszym rynku. Telewizyjne muzyczne show, w których brałem udział, odmieniły moje myślenie. Dodały mi odwagi.

To dlaczego zwlekał pan z nagraniem płyty aż sześć lat?

- Musiałem do wszystkiego dojrzeć.

Tytuł płyty "Taki świat kupuję". Taki, to znaczy jaki?

- Dokładałem wszelkich starań, aby krążek ten nastrajał ludzi optymistycznie. I właśnie taki świat kupuję... optymistyczny!

Pan jest optymistą?

- Z tym optymizmem jest u mnie dość trudno. W życiu piękne są przecież tylko chwile. I tak naprawdę, to właśnie tylko chwilami jestem optymistą.

A wydawało mi się, że artyści kabaretowi mają to we krwi!

- Nic bardziej mylnego! Nie są optymistami i mało tego, niektórzy nie są nawet zbyt zabawowymi ludźmi. A mam na myśli topowych wykonawców sceny kabaretowej.

Pana zdaniem Polska ogólnie jest smutna czy raczej wesoła?

- Polacy są bardzo optymistycznym narodem. Nawet jeżeli nie widać tego na pierwszy rzut oka. W Ameryce każdy się uśmiecha i - niezależnie od tego, co u niego słychać - odpowiada, że wszystko jest w porządku. My wyglądamy smutniej, ale wewnętrznie jesteśmy dużo bardziej radośni. I ta opcja zdecydowanie bardziej mi się podoba.

A pańska żona ma poczucie humoru?

- Ma zdecydowanie większe poczucie humoru ode mnie. Jest tylko jeden drażliwy temat, którego nie wolno mi poruszać. Są to dowcipy na temat jej urody i wagi.

Czy pana receptą na udane życie jest zgrana rodzina?

- Rodzina daje mi siłę. I uważam, że nikt jeszcze nie wymyślił czegoś mądrzejszego od instytucji małżeństwa. A sukcesem naszego 20-letniego związku jest umiejętność dochodzenia do kompromisów. Oczywiście nie zawsze jest kolorowo. Bywają chwile większych i mniejszych kryzysów. Ale wiemy, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Potrafimy też sobie wybaczać. Założyliśmy rodzinę i dla niej warto to robić.

To tak rzadko spotykane... a już szczególnie w tym biznesie!

- Opowiem pani jedną śmieszną historię. Gdy moja ciotka dowiedziała się, że zdałem do szkoły teatralnej, wywróżyła mi niechlubną przyszłość. Przepowiedziała, że będę miał kilka żon, wiele kochanek i nigdy nie założę prawdziwej rodziny. A życie przyniosło coś wręcz przeciwnego.

Nie mogę nie zapytać o dzieci. Zgadza się pan ze stwierdzeniem, że małe dzieci - mały kłopot, a duże - o wiele większy?

- Jest ono bardzo trafne. W tej chwili właśnie to przeżywam. Jedna córka ma 11 lat, a druga 20. Ta starsza zaczęła swoją akademicką przygodę. Jednak najgorsze jest to, że poszła w moje ślady. Odradzałem jej to, ale wybrała Akademię Teatralną w Warszawie. I teraz doszło do tego, że bardziej przejmuję się jej egzaminami, niż swoimi występami.

I pewnie wielbicielami, którzy chcą skraść jej serce... Tata jest zazdrosny?

- Powiem tak - zagrałem kiedyś w filmie "Naznaczony". Była to rola mordercy. Mój bohater wymierzył sprawiedliwość człowiekowi, który skrzywdził jego córkę. Cieszę się, że mogłem wcielić się w taką postać. Gdy tylko przyszły zięć przyjdzie do mojego domu, pokażę mu ten film. Niech się ma na baczności!

Alicja Dopierała

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Respondek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy