Reklama

Jarosław Kulczycki: Z natury ciekawski

​W Nowa TV prowadzi serwis informacyjny. - Nasze wiadomości różnią się od innych, a dla widza może być ciekawe to, że prowadzimy je w duetach - mówi Jarosław Kulczycki.

​W Nowa TV prowadzi serwis informacyjny. - Nasze wiadomości różnią się od innych, a dla widza może być ciekawe to, że prowadzimy je w duetach - mówi Jarosław Kulczycki.
Jarosław Kulczycki /AKPA

"24 godziny" to kolejne wyzwanie?

Jarosław Kulczycki: - Tak, nowe wspaniałe studio, wszystko jest inne. Dlatego chcemy różnić się od pozostałych programów informacyjnych. U nas jest dużo różnych form - materiały są krótsze i dzięki temu możemy zmieścić więcej informacji. Podajemy je także jako prezentację i animacje. Oczywiście materiał reporterski pozostaje formą najważniejszą, ale nie jedyną. Szukamy sposobów, by obrazowo tłumaczyć widzom skomplikowane sprawy, np. dlaczego jest ważny Trybunał Konstytucyjny albo jak podatek bankowy odbije się na naszych osobistych finansach.

Prowadzi pan serwis informacyjny na zmianę, raz z Beatą Tadlą, a raz z Joanną Dunikowską.

- To daje różnorodność, bo każdy z nas ma inną energię i styl. Nasz sposób prezentowania newsów jest spontaniczny. Dajemy sobie szansę na krótkie, improwizowane wymiany zdań między materiałami.

Reklama

W intensywnej dziennikarskiej pracy łatwo o wpadki. Przytrafiły się one panu kiedyś?

- Oczywiście, mnóstwo! I to na dodatek nie zawsze w wesołych okolicznościach. Pamiętam, jak w 1997 i w 2001 roku robiłem reportaże z powodzi. Gdzieś w okolicy Sandomierza kończę wejście na żywo. Stoję po pas w wodzie na parterze domu z jego właścicielami. Szukam w panice jakiejś puenty, po czym słyszę swój głos mówiący: "Mam nadzieję, że już teraz pomoc będzie płynęła do państwa szerokim strumieniem". Dzięki Bogu, nikt się nie obraził.

Zaskakujące sytuacje w pracy?

- Pamiętam dyżur, kiedy w centrum Warszawy podczas budowy drugiej linii metra znaleziono potężny kilkutonowy niewybuch z czasów Powstania. Nasze studio znajdowało się około 70 metrów od tego miejsca. Ewakuowano kilka ulic, ale my nie przerwaliśmy programu. Losowaliśmy, kto zostaje i padło na mnie. Prowadząc na żywo relację z wydobywania bomby spod ziemi, czułem ciarki na plecach.

Nie żałował pan wyboru zawodu?

- Nie. Jestem z natury bardzo ciekawski. Ten zawód zaspokaja mój głód wiedzy. Lubię coś zaczynać, tworzyć nowe projekty. Lubię też mieć kontrolę nad tym, co robię.

A czym pan żyje poza pracą?

- Każdą wolną chwilę poświęcam mojej rodzinie. Mam dwoje małych dzieci - prawie trzyletniego Sambora i półtoraroczną Różę. Na nic innego czasu już nie wystarcza. Ale jak już dzieciaki podrosną, to będziemy jeździć na nartach zimą, chodzić po górach latem, jeździć pod namiot i pływać kajakiem.

Katarzyna Ziemnicka

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Jarosław Kulczycki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy