Reklama

Janusz Rewiński i Beata Ścibakówna: Niespełnieni

O zrobieniu komedii, ukazującej wady i przywary nowych elit finansowych wolnej Polski, Jerzy Gruza myślał już w połowie lat 90. ubiegłego wieku. Tak zrodził się scenariusz emitowanego w 1999 roku serialu "Tygrysy Europy".

W rolę milionera Edwarda Nowaka, który dorobił się fortuny w nie do końca jasnych okolicznościach, wcielił się 50-letni wówczas Janusz Rewiński. Jerzy Gruza nie miał wątpliwości, że aktor doskonale zagra tę postać. Wszak dwa lata wcześniej rozkochał w sobie Polaków rolą bogatego gangstera Stefana "Siary" Siarzewskiego w komedii "Kiler".

W roli żony nowobogackiego milionera jerzy Gruza obsadził 31-letnią Beatę Ścibakównę, z którą pracował już kilka lat wcześniej podczas kręcenia serialu "Czterdziestolatek. 20 lat później".

Dla pani Beaty główna rola w serialu była szansą na rozwinięcie aktorskiej kariery. Po ukończeniu warszawskiej szkoły teatralnej w 1992 roku, od razu zaczęła grać w filmach i teatrze. Rok później dostała główną rolę w filmie psychologicznym "Wynajmę pokój". Nie miała łatwo, plotkowano, że udany debiut zawdzięczała nie tylko umiejętnościom, ale także Janowi Englertowi, z którym już wówczas tworzyła związek. Ona była studentką, on 23 lata starszym wykładowcą i rektorem uczelni, gdy zrodziło się między nimi uczucie.

Reklama

Swoją miłość długo ukrywali przed światem. - Nigdy nie przyszło mi do głowy, że mógłbym nawiązać romans ze studentką - przyznał po latach pan Jan w jednym ze wspólnych wywiadów. - Na moim roku były takie, które bardziej mu się podobały niż ja. O wiele ode mnie ładniejsze - dodała pani Beata.

A jednak ich miłość okazała się silniejsza. Pan Jan rozwiódł się z żoną, aktorką Barbarą Sołtysik (z którą ma syna i córki bliźniaczki), i zamieszkał z nową partnerką. Wkrótce na świat przyszła ich córka, 14-letnia dziś Helena. - Dzięki mężowi weszłam w świat elity intelektualnej - szczerze przyznała po latach aktorka.

Drzwi do wielkiej kariery wcale nie stanęły przed nią otworem. Choć gra często (i bardzo dobrze), z reguły są to drugoplanowe role w serialach. Zdaniem Jana Englerta, żona jest zupełnie niedoceniana. Wciąż czeka na rolę na miarę swojego talentu.

Poczucie niespełnienia w aktorstwie towarzyszy również Januszowi Rewińskiemu. W dzieciństwie chciał zostać lotnikiem, ukończył nawet technikum lotnicze we Wrocławiu. Zdecydował się jednak na zdawanie na aktorstwo w Krakowie. Dostał się za pierwszym razem. Jako student wieczorami występował m.in. w "Piwnicy pod Baranami". I to właśnie kabaret przez kolejne lata wiódł prym w jego życiu zawodowym. W pamięci widzów zapisał się jako członek grupy Tey, gruboskórny prezes Misiek z kultowego "Kabaretu Olgi Lipińskiej", a także współprowadzący satyryczne programy "Ale plama" i "Szkoda gadać".

Miał też krótki "flirt" z polityką. Był posłem na sejm I kadencji z ramienia Polskiej Partii Przyjaciół Piwa. - Doświadczenie bycia posłem było brutalne i parszywe - mówił po latach. - Wspominam ten okres bardzo źle.

Porażką okazał się udział aktora w fatalnie przyjętych przez krytykę i widzów produkcjach Jerzego Gruzy: "Gulczas, a jak myślisz" i "Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja", zrealizowanych z bohaterami "Big Brothera". Po latach wyznał, że zagrał w nich z powodu przyjaźni z reżyserem. Od tamtej pory jego kariera stoi w miejscu.

Pan Janusz i żona, aktorka Iwona Biernacka, mają dorosłych synów: Jonasza i Aleksandra. Mieszkają na wsi koło Mińska Mazowieckiego. Zajmują się rolnictwem i hodowlą zwierząt.

MH

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy