Iwona Pavlović: Patrzę na męża oczyma kochanki
Celebruje każdą chwilę, szuka przyjemności i walczy o spełnienie. Kobieta, która ufa intuicji i robi swoje z pomocą talentu, a nie łokci.
Gdy opowiada o tańcu, automatycznie mówi o swoim życiu. Ale nam Iwona Pavlović (52 l.) zdradziła znacznie więcej pikantnych szczegółów!
Karl Lagerfeld powiedział: "Mój największy luksus polega na tym, że nie muszę się przed nikim tłumaczyć". Chciałabym się zatem dowiedzieć, co jest największym luksusem Iwony Pavlović?
Iwona Pavlović: - Moim największym luksusem jest to, że potrafię sama o siebie zadbać i to dosłownie pod każdym względem: materialnym, fizycznym i psychicznym. Po prostu czuję, że mam życie w swoich rękach.
Czyli nie wierzy pani w żadną siłę, która nami kieruje?
- Wierzę w Boga, ale mam świadomość tego, że otrzymałam od niego wspaniały prezent w postaci wolności wyboru.
Jaki karnawał wybrała więc pani dla siebie w tym roku?
- Bardzo taneczny. Od tańca nigdy nie uciekam.
Nie obejdzie się więc bez pytania o pani najbardziej szaloną imprezę. Jaka była?
- Było ich tak wiele, że nie dam rady wskazać tylko jednej z nich. Uwielbiam bale i imprezy przebierane.
Co jest w nich szczególnego?
- Już "na dzień dobry" nastawione są na świetną zabawę. Jednym z przyjemniejszych momentów jest etap wymyślania przebrania.
Za kogo najchętniej się pani przebiera?
- To zależy od mojego nastroju. Kilka razy w życiu przebrałam się za diabła, ale zdarzało się również, że byłam aniołem.
Jakie skojarzenia i emocje wywołuje u pani w pierwszej kolejności myśl o tańcu?
- Przede wszystkim jest to cudowna damsko-męska gra, której towarzyszą niezliczone emocje. Można przedstawić historię pełną erotyzmu, ale także zabawną i wesołą opowieść.
Co pomogło pani osiągnąć sukces w tej dziedzinie?
- Przede wszystkim talent i ciężka praca. Są to dwa czynniki, bez których nie ma mowy o sukcesie i to w żadnej dziedzinie. Natomiast w przypadku tańca potrzeba jeszcze dodatkowo niesamowitej cierpliwości i konsekwencji. Należy systematycznie trenować, aby coś osiągnąć.
Teraz przekazuje pani swoją wiedzę innym. Jaką stara się być pani trenerką?
- To jest zabawne, bo jako sędzia jestem szalenie wymagająca i surowa. A jako trenerka jestem wymagająca, ale za to przemiła, sympatyczna i ciepła. Zdecydowanie bardziej wolę pochwały, niż krzyki i nagany.
Praca daje pani radość?
- Kocham to robić, więc nie jestem pewna, czy powinnam to nazywać pracą.
A ma pani inne pasje poza tańcem?
- Od jakiegoś czasu pokochałam tenis ziemny, ale w bardzo hobbistycznej wersji. Książkę również zawsze mam pod ręką. Lubię też oglądać filmy. W wolnej chwili chodzę na siłownię i nordic walking, który uwielbiam. Latem stawiam na rower, a zimą na narty. Poza tym cały swój wolny czas wykorzystuję na spotkania z rodziną i z przyjaciółmi. A wszystko dlatego, że jestem człowiekiem stadnym i uwielbiam bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem.
Może pani liczyć na wsparcie męża? Zawsze siedzi za panią podczas nagrań do "Tańca z gwiazdami". Jest pani aniołem stróżem?
- Spotkałam w swoim życiu swoją drugą połówkę. Wiem, że jestem ogromną szczęściarą. Ostatnio uświadomiłam sobie, że jesteśmy ze sobą już 9 lat. A ja cały czas czuję, jakbym poznała Wojtka zaledwie kilka miesięcy temu.
Cały czas pani imponuje?
- Nie nudzimy się sobą. Jest między nami fascynacja. Wojtek codziennie rzuca na mnie czar na nowo swoim niezwykłym poczuciem humoru. Kiedyś Beatka Tyszkiewicz powiedziała: "Najważniejsze, żeby mężczyzna cię nie nudził i żeby cały czas cię rozśmieszał". I faktycznie tak jest! Mam to już sprawdzone. Nie ma dnia, w którym mój mąż mnie nie rozśmieszy. Jest zabawnym i bardzo pozytywnym człowiekiem.
I właśnie to jest najważniejsze w państwa relacji?
- Mam w mężu wielkie wsparcie. Poza tym jest między nami absolutna szczerość. Nigdy nie okłamałam Wojtka i on także tego nie zrobił. Ufamy sobie i wiemy, że nigdy nikt nikogo nie zawiedzie.
Skąd ta pewność?
- Po prostu bardzo się kochamy.
Jak rozwiązują państwo swoje problemy? Włoska awantura czy ciche dni?
- Powiedziałabym, że jest to bardziej cicha godzina, niż dni. Mój mąż nie lubi się kłócić. Do tego stopnia, że nawet stara się nie dopuszczać do kłótni.
A pani wprost przeciwnie?
- Kiedyś moja mama powiedziała mi, że nie wolno rozstawać się z kimś w gniewie. Nigdy nie mamy bowiem pewności, czy spotkamy się ponownie. Nasze życie jest nieprzewidywalne. Utkwiło mi to w pamięci i przekłada się na moje działanie. Pewnie dlatego po godzinie ja również wyciągam rękę na zgodę, przytulam się do męża i jest już dobrze. Tak załatwiamy wszystkie nasze kłótnie.
Wiemy już jak radzą sobie państwo z kłótniami. A jak dbają państwo o związek? Romantyczne kolacje? Śniadania do łóżka?
- Cały czas robimy sobie niespodzianki. Od samego początku. Codziennie umilamy sobie też czas esemesami.
Pikantnymi?
- Cały czas staramy się ze sobą flirtować. To ważne, aby podtrzymywać odpowiednią temperaturę w związku. Wiem, że w małżeństwach o wieloletnim stażu małżonkowie nie piszą już do siebie esemesów. A my rozmawiamy ze sobą non-stop. Nawet jak spóźniamy się parę minut, to wysyłamy sobie wiadomość.
Nie obawiają się państwo, że kiedyś wam się to znudzi?
- Aby tak się nie stało, staramy się patrzeć na siebie oczyma kochanków. To naprawdę działa! W związku trzeba być przez cały czas atrakcyjnym dla swojego partnera. Nie tylko fizycznie, ale także duchowo i intelektualnie.
Coś jeszcze jest ważne dla dobrego związku?
- Fajnie jest mieć w sobie też jakąś tajemnicę. I to chyba cała recepta na sukces.
Alicja Dopierała
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!