Iwona Bielska: Nastał jej czas
Nadszedł jej czas. Nigdy tyle nie grała. Korzysta z tego, bo na taki moment czekała wiele lat.
Nie ma i nigdy nie miała czasu na salony. Iwona Bielska (60 l.) zdecydowanie woli swoje podkrakowskie zacisze. Na liście rzeczy, które sprawiają, że jest szczęśliwa znajdują się: kawa, nordic walking, spacery z psami, gra na pianinie, widok z okna jej domu (ruiny zamku Tęczyn), no i śmiech. - Bez niego ciężko byłoby wytrzymać - wyznaje aktorka.
Żyje w biegu i wraz z mężem Mikołajem Grabowskim (66 l.) krąży teraz między Krakowem a Warszawą. Jest w świetnej formie, przede wszystkim dzięki aktywnemu życiu i temu, że schudła ponad 20 kilogramów. Ale tylko ona wie ile ją to kosztowało. Nieprzerwanie, od kilku już lat, uprawia nordic walking. Kijki, z którymi chodzi, zabiera ze sobą dosłownie wszędzie.
No ale co począć z psami, które w jakimś sensie same ich wybrały? - Dwa lata temu, w dzień katastrofy smoleńskiej, przygarnęliśmy zostawionego w lesie biedaka, który prawdopodobnie przez wiele godzin biegał tam zestresowany. Po dwóch tygodniach Bella - takie dostała imię - urodziła, na szczęście tylko jednego, szczeniaka. Niuniek także jest z nami - wspomina pani Iwona.
Podczas spacerów z nimi pani Iwona musi być jednak bardzo ostrożna, bo wychodzi z nich ciężki charakter. - Zaatakowały kury i mój spacer okazał się bardzo... kosztowny - opowiada.
Aktywny tryb życia to nawyk jeszcze z czasów młodości. W rodzinnej Łodzi ćwiczyła balet, ale przede wszystkim uprawiała siatkówkę. Była zawodniczką ŁKS-u i drużyny juniorów reprezentacji Polski. Być może właśnie dzięki aktywności lubi siebie, tryska pogodą ducha i jest pogodzona z wiekiem. I nie chciałaby cofać czasu. No... może chciałaby go trochę zwolnić.
W serialu "Przepis na życie" stworzyła daleki od stereotypów obraz polskiej emerytki. Radosna, ciesząca się życiem... Dokładnie taka, jaką sama chce być. Jednak na razie o tym nie myśli, tylko korzysta z tego, że ma dużo zajęć, dużo gra. Długo na taki czas czekała.
Ostatnio pracowała z Xawerym Żuławskim przy serialu "Aida". Zrobiła to z wielką radością, bo - po pierwsze - lubi ryzykować i pracować z młodymi reżyserami, a po drugie - z sentymentu.
- 30 lat temu zadebiutowałam w filmie "Na srebrnym globie" wyreżyserowanym przez jego ojca - mówi.
Jej droga do aktorstwa wcale nie była łatwa. Jako laureatka olimpiady polonistycznej dostała indeks na Uniwersytet Łódzki, ale na II roku doszła do wniosku, że zawód nauczycielki nie jest dla niej. Do łódzkiej filmówki jej nie przyjęto. Mówiono, że ma chory głos i się nie nadaje. Nie poddała się i zdawała do Krakowa. Została przyjęta i z tym miastem związała swoje życie.
Reżyserów, z którymi najczęściej pracuje poznała na studiach. Z jednym z nich, Mikołajem Grabowskim, związała się na dobre i na złe. - To co się między nami wtedy wydarzyło, jest niewyrażalne. Pojawił się palec opatrzności, który powiedział: Tu i teraz. Wy. Razem - wspomina pan Mikołaj pamiętny dla nich rok 1983.
Rok później na świat przyszedł ich syn Michał, dziś absolwent berlińskiej akademii filmowej. - Nigdy nie musiałem rywalizować z teatrem czy filmem. Wiedziałem, że dla mamy jestem najważniejszy - mówi pan Michał.
Wspólnie z mężem lubią w wolnej chwili pojechać do Wadowic, na kremówkę. Mają tam też wielu znajomych i przyjaciół. Ale przede wszystkim właśnie tam znajdują czas na chwilę refleksji, która jest niezbędna, jeśli żyje się w tak zawrotnym tempie jak oni.
KL
Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!