Informacje nie tylko na serio
Dzisiaj programy informacyjne to nie tylko ciężkie, polityczne wiadomości, ale też tematy bliżej ludzi i życia codziennego.
Wystarczy jednego dnia obejrzeć "Wiadomości", "Fakty" i "Panoramę", by zdać sobie sprawę, że serwisy informacyjne coraz częściej składają się z kaczek dziennikarskich.
Można się na przykład dowiedzieć, ile razy Zbigniew Chlebowski na przesłuchaniu komisji śledczej powiedział do posłanki Beaty Kempy: "Szanowna Pani" albo dlaczego norweska biegaczka zemdlała podczas zawodów. Są jeszcze newsy o tym czy trzeci, a może czwarty poniedziałek stycznia jest pechowy oraz, że na 20-lecie jednego z miejskich ośrodków pomocy społecznej dyrektor wydał kalendarz z publicznych pieniędzy.
W komentarzach do wiadomości dziennikarze zazwyczaj stawiają naprzeciwko siebie polityków dwóch przeciwstawnych formacji, którzy zamiast dyskutować - przekrzykują się. Zwykłemu Polakowi coraz trudniej dowiedzieć się czegoś o Polsce, nie mówiąc już o informacjach ze świata.
"Życie toczy się tak gwałtownie, że ludzie oczekują od mediów najprostszych sygnałów - czy mam się czegoś bać, czy jeszcze nie" - tłumaczy redaktor TVN24, Grzegorz Miecugow.
Jeszcze inaczej ten dziwny stan tłumaczy Jacek Żakowski.
"Winni są właściciele, inwestorzy, szefowie, dbający tylko o słupki oglądalności i zmuszający nas do robienia tandety" - wylicza w jednym ze swoich felietonów znany dziennikarz.
Rzeczywiście trudno się z tym nie zgodzić. Telewizja publiczna coraz bardziej musi się ścigać z prywatnymi nadawcami, ci zaś nie mają wyjścia: muszą kopiować rozwiązania sprawdzające się w internecie - medium, które skutecznie odbiera im widzów.
"Chodzi o to, aby pokazać, że potrafimy bawić, zamiast informować" - pisze Tomasz Lis.
Znawcy mediów jednak uspokajają.
"Żyje nam się coraz lepiej, więc to co dzieje się w polityce mniej nas interesuje, bo nie ma już takiego wpływu na nasze życie" - mówi prof. Wiesław Godzic.
Zobacz największe wpadki Kamila Durczoka...
... i Tomasza Lisa: