Hubert Urbański o "Bitwie na głosy"
Hubert Urbański poprowadzi nowy muzyczny program TVP2 - "Bitwa na głosy". Dziennikarz opowiada o swojej nowej pracy oraz muzycznych zamiłowaniach.
PAP Life: - Ten program całkowicie różni się od "Milionerów".
Hubert Urbański: - To jest dla mnie kolejny ciekawy projekt. Gwiazdy i wszystkie osoby, które się tam pojawią, są gwarantem dobrej jakości tego programu.
Gwiazdy, które poprowadzą swoje drużyny, były nam znane już od kilku tygodni. Pański udział w tym programie długo był tajemnicą.
- I tak jest ciekawiej... Poza tym, z zasady pewne rzeczy trzyma się w tajemnicy. Niespodzianki zawsze są bardzo miłe.
"Bitwa na głosy" będzie dla pana okazją, żeby nauczyć się śpiewać.
- Moja żona uczy mnie śpiewać, ponieważ jest z wykształcenia dyrygentem chóralnym. Od dawna mam w domu muzykę na żywo. Mamy instrument, moja żona gra na fortepianie i dużo śpiewa. Ja też trochę pogrywam.
Gitara, fortepian?
- Kiedyś grałem na gitarze, a teraz trochę gram na pianinie. To jest wszystko skala domowa, ale bardzo to lubię.
Gra na instrumencie, to miłe wypełnienie czasu.
- To prawda. Kiedyś muzyka była wykonywana na żywo w domach. Każda panna, żeby się dobrze wydać, musiała uczuć się gry na fortepianie. Dzięki temu w domu zawsze była muzyka, bo przecież nie było urządzeń do jej odtwarzania. Dziś też się to praktykuje, chociaż rzadziej. U nas w domu tak jest.
Czy "Bitwa na głosy" będzie inna niż konkurencyjne programy muzyczne?
- Ten program będzie bardziej afirmacyjny niż krytyczny. Widzowie będą głosować na zespół, który im się podoba, ale eksperci nie będą oceniać, nie będą przyznawać punktów. To będzie miła odmiana. Poza tym, skala tego przedsięwzięcia jest ogromna. Na samo otwarcie programu na scenie zaśpiewa 120 osób.
Czy przyjął pan propozycję prowadzenia tego programu ze względu na muzykę?
- Muzyczność tego projektu nie była głównym powodem. Uwiodło mnie przede wszystkim to, że możemy znów zrobić program na żywo. Wielką dwugodzinną produkcję, z setkami widzów i dużą ilością artystów. Zorganizować to, poprowadzić i zrobić z tego duże widowisko, to prawdziwe wyzwanie.
Tego typu programowi towarzyszy zazwyczaj spory stres. Pamięta pan swoje pierwsze wejście "na żywo"?
- Pamiętam wiele wejść "na żywo", ale tego pierwszego sobie nie przypominam.
A wpadki?
- Dużej wpadki raczej nie było. Na pewno małe pomyłki się zdarzały, ale mam nadzieję, że nie było tego widać. Na to, żeby widzowie nie zauważali pomyłek, pracuje wiele osób. Prowadzący jest ostatnim ogniwem. Wszystko to praca zbiorowa.
Jako prowadzący będzie pan wspierał i rozmawiał z uczestnikami za kulisami?
- Nie. Będę od frontu. Natomiast, nie mam agresywnej natury i na pewno nie będę się wyłamywał. To jest program, który ma promować i wspierać, a nie wdeptywać. Będę po tej samej stronie, co uczestnicy.
Z Hubertem Urbańskim rozmawiała Dominika Gwit (PAP Life).
Chcesz obejrzeć swój ulubiony serial, film, teleturniej? Sprawdź nasz program telewizyjny - mamy na liście ponad 200 stacji!