Hołownia "łapie focha"
Szymon Hołownia nigdy się nie unosi, a gdy Marcinowi Prokopowi zdarza się delikatnie zakpić z któregoś z uczestników "Mam talent!", natychmiast łagodzi szok swoim słynnym uśmiechem.
Zawsze w dobrym humorze, cichy, zdystansowany, emanuje anielskim wręcz spokojem. Szymon Hołownia, który z Marcinem Prokopem komentuje zza kulis wzloty i upadki uczestników trzeciej już edycji "Mam talent!", to jego idealna przeciwwaga.
Pewnie właśnie dlatego jako prowadzący stworzyli tak niepowtarzalny duet! Czy jednak aby na pewno się lubią? Marcin Prokop nie ma co do tego wątpliwości.
- Przyjaźnimy się od wielu lat, zanim jeszcze trafiliśmy na plan 'Mam talent!'. Nic więc dziwnego, że praca z Szymonem jest dla mnie czystą przyjemnością - przyznaje.
Zapytany o widoczne na pierwszy rzut oka różnice usposobień, wyjaśnia: - Są pozorne! W rzeczywistości na wiele spraw patrzymy bardzo podobnie!
Po chwili namysłu dodaje zaś: - Szymon bywa trudny tylko w momentach, kiedy 'łapie focha', bo akurat ma gorszy dzień.
Te fochy znają oczywiście wszyscy widzowie "Mam talent!" i... za nie właśnie go lubią. Nikt zresztą nie traktuje ich poważnie. On sam jest człowiekiem o wielu twarzach. Białostocczanin, autor czterech książek ("Kościół dla średnio zaawansowanych", "Tabletki z krzyżykiem", "Ludzie na walizkach" i "Monopol na zbawienie"), dyrektor programowy kanału Religia.tv oraz prowadzący przegląd prasowy w "Dzień Dobry TVN", dwukrotnie przebywał w nowicjacie zakonu dominikanów.
- Pewnie stąd ten spokój! - żartuje.
Pracował też jako ratownik medyczny (założył białostocki oddział fundacji "Pomoc Maltańska"), no i 5 lat studiował psychologię. Nie stara się jednak ukrywać, że to dzięki "Mam talent!" stał się powszechnie rozpoznawalny.
- To o tyle pozytywne, że teraz częściej mogę rozmawiać z szerszym gronem ludzi nie tylko o naszym show, ale przede wszystkim o książkach, które piszę, czy o moich poglądach - mówi.
- Jasne, że bycie rozpoznawanym oznacza, że ktoś krzyknie czasem za mną na ulicy 'Mam talent!', albo głośno się zdziwi, że jestem wysoki, bo przy Prokopie wyglądam na niskiego. To bywa sympatyczne, jednak na dłuższą metę i w dużych dawkach staje się męczące.
A sam program? Dla Szymona jest wspaniałą przygodą.
- Chyba wolę castingi, bo to wielka niespodzianka - mówi.
- Nazwałbym je przyjemnością odkrywania połączoną z ciężką, fizyczną pracą. Dwa dni w każdym mieście, zwykle po 14 godzin, spędzamy na gadaniu, bieganiu, kibicowaniu uczestnikom w kulisach, gdzie przez światła sceny bywa gorąco. Odcinki na żywo to zupełnie inne emocje. Wiemy już, kto będzie na scenie, niespodzianką jest zaś to, jak ów ktoś dopracował swój program od czasu castingów - podsumowuje.
MAM
Chcesz obejrzeć swój ulubiony serial, film, teleturniej? Sprawdź nasz program telewizyjny - mamy na liście aż 193 stacje!
Jeśli chcesz wiedzieć więcej o swoich ulubionych produkcjach, zajrzyj na wortal Świat seriali.pl
Więcej czytaj w magazynie "Tele Tydzień"