Reklama

Hity tv sprzed lat: "Randka w ciemno"

Jedni zgłaszali się do programu, żeby poznać miłość swojego życia. Inni marzyli tylko o wspaniałej wycieczce. - Objechaliśmy z uczestnikami cały świat. A pięć par wzięło ślub - mówi autorka "Randki w ciemno" Edyta Krassowska.

Jedni zgłaszali się do programu, żeby poznać miłość swojego życia. Inni marzyli tylko o wspaniałej wycieczce. - Objechaliśmy z uczestnikami cały świat. A pięć par wzięło ślub - mówi autorka "Randki w ciemno" Edyta Krassowska.
Tomasz Kammel i goście programu "Randka w ciemno" (2001) /AKPA

Pierwszy prowadzący "Randkę w ciemno" Jacek Kawalec był gospodarzem programu od 1992 do 1998 roku. On i Edyta Krassowska starali się jak mogli, aby uczestnicy dobrze się bawili podczas nagrywania programu. Redaktor Waldemar Skowroński zajmował się naborem kandydatów, pomagał układać pytania i opiekował się parami podczas wyjazdów.

- Uczestnicy marzyli o egzotycznej wycieczce, ale kultowy stał się Ciechocinek. Całe miasto stawało na głowie, żeby po królewsku ugościć parę z programu - mówi Tomasz Kammel, który prowadził program od 1998 roku.

Dla obu prowadzących "Randka w ciemno" była ciekawym zawodowym doświadczeniem. - Ale dopiero dziś rozumiem, jak ważna była dla widzów - dodaje Kammel.

Reklama

Zasady były proste. Do programu zgłaszał się na przykład samotny pan, który szukał swojej połówki. Siedząc za wachlarzem, nie widział trzech kandydatek, tylko słyszał ich odpowiedzi na swoje pytania. Wybierał jedną osobę, losowali wycieczkę i razem spędzali na niej miło czas. To był optymistyczny wariant. W praktyce bywało różnie.

Bierz tego z lewej!

- Czasami uczestnicy przyjeżdżali na nagrania razem ze swoim chłopakiem lub dziewczyną. Mało tego, to właśnie ich ukochany podpowiadał z widowni, na kogo powinni się zdecydować - opowiada Waldemar Skowroński, redaktor programu.

System podpowiadania nie był skomplikowany. Drapanie się w lewe ucho znaczyło: bierz tego z lewej, a w głowę - tego ze środka!

Pan Waldek był także opiekunem par na wyjazdach. - Czasami pojawiały się problemy. Do Nowego Jorku polecieliśmy z panem, który koniecznie chciał zamieszkać w pokoju razem z wybraną przez siebie panią. Dla niego było jasne, że odtąd będą dzielić razem życie i gdy usłyszał, że najpierw dobrze byłoby się lepiej poznać, natychmiast się obraził - wspomina pan Waldek.

Jeszcze gorszą przygodę mieliśmy w Brazylii - dodaje Edyta Krassowska, autorka programu. - Byliśmy na plaży, kiedy napadł na nas gang kilkudziesięciu osób. Zabrali nam wszystko, łącznie z tym, co mieliśmy na sobie!

Niektórzy protestowali

To pani Edyta na początku lat 90. zrobiła z "Randki w ciemno" prawdziwy hit. W 1992 roku kupiła licencję od Amerykanów, ale podziękowała, gdy chcieli jej udzielać rad.

- W amerykańskiej "Randce..." było mnóstwo intymnych pytań. A ja miałam swoją wizję programu - mówi Edyta Krassowska. Mimo starań, aby kandydaci wcześniej się nie spotkali, dochodziło do zabawnych zdarzeń.

- Kiedyś, gdy pan wybrał panią i odsłoniliśmy wachlarz, to okazało się, że już się znają, bo jechali do studia jednym tramwajem - mówi nam Tomasz Kammel. Pierwszej parze, która postanowiła się pobrać, zrefundowano wszystkie wydatki związane z weselem. - Potem z tego zrezygnowaliśmy, bo nie chciałam robić biura matrymonialnego - mówi pani Edyta.

Na przestrzeni kilkunastu lat udało się jej wyswatać pięć par. Była zapraszana na śluby i chrzciny. - Dostawaliśmy mnóstwo listów od fanów, ale zdarzały się też listowne protesty z kółek różańcowych, w których starsze panie grzmiały, że to niemoralne, aby ludzie poznawali się w telewizji - dodaje z uśmiechem Waldemar Skowroński.

- A ja niedawno znalazłem miły list od pani, która napisała do mnie 13 lat temu. Odpisałem i teraz czekam na odpowiedź - mówi Tomasz Kammel.

Katarzyna Ziemnicka

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Randka w ciemno
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy