Henryk Gołębiewski: Wypłakałem sobie rolę
Aktor naturszczyk, a z zawodu ślusarz narzędziowy. Pierwszy raz zagrał w filmie prawie 50 lat temu. – A teraz właśnie zaczynam zdjęcia do kolejnego sezonu serialu "Lombard. Życie pod zastaw", więc mój Ziutek pojawi się na ekranach już jesienią – zapowiada Henryk Gołębiewski.
Henryk Gołębiewski urodził się 15 czerwca 1956 w Warszawie. W latach 70. XX w. był gwiazdą filmów dla dzieci i młodzieży. Wystąpił między innymi w tak popularnych produkcjach, jak "Podróż za jeden uśmiech", "Wakacje z duchami" czy "Stawiam na Tolka Banana".
Po latach przerwy, zagrał główną rolę w filmie fabularnym Piotra Trzaskalskiego "Edi" [emisja 23 czerwca w Kino Polska - red.]. Za tę rolę Gołębiewski został w 2003 roku nominowany do nagrody Orła. Wszyscy byli w szoku.
Kiedy po latach przerwy zagrał pan w "Edim", widzowie byli pod wielkim wrażeniem.
- A ja tę rolę dostałem zupełnie przypadkiem! Dowiedziałem się, że u mnie na Mokotowie jest casting, więc pomyślałem, że może bym się przeszedł? Zrobili mi trzy razy zdjęcia próbne, a w końcu reżyser powiedział: "Heniek, masz główną rolę". Ucieszyłem się, ale nie za bardzo, bo często coś obiecują, a potem nawet nie zadzwonią. A przed "Edim" to zagrałem jeszcze w "Bożej podszewce" - po 20 latach przerwy od filmu.
Co pan robił w tym czasie?
- Trzeba było żyć, więc pracowałem w zakładach i u prywaciarzy. Jestem z zawodu ślusarzem, ale robiłem różne rzeczy, byłem np. pomocnikiem montera. Żadna praca nie hańbi.
Zaczynał pan jako gwiazda filmów dla dzieci i młodzieży. Wszyscy uwielbiali "Wakacje z duchami" czy "Stawiam na Tolka Banana".
- Moim sąsiadem był reżyser Janusz Nasfeter. Potrzebował dzieciaków, które trochę rozrabiają, do filmu "Abel, twój brat". A że widział nas z balkonu, to całą grupę zaprosił na zdjęcia. Nauczyliśmy się tekstu, a potem była próba płaczu. Jako że ja jestem dziewiąte, najmłodsze dziecko w rodzinie, to mi płacz dobrze wychodził. Można więc powiedzieć, że wypłakałem główną rolę!
Jaki był pana rodzinny dom?
- Wszystkiego pilnowała mama. Nieraz każdy z nas dostał ścierą, bo upilnować taką czeredę, to było coś. Ale to się wie dopiero...
... gdy ma się swoje dzieci? Pan ma córkę Różę.
- Ona jest bardzo za mną, ma teraz 10 lat. Wszyscy mówią, że do mnie podobna i to chyba prawda.
Czy też chciałaby zagrać w filmie?
- Prędzej zostać piosenkarką, bo cały czas śpiewa. Lubię jej posłuchać i wciąż, niemal co wieczór czytam jej na dobranoc. Taka nasza, wspólna chwila.
Obecnie gra pan m.in. Ziutka w serialu "Lombard. Życie pod zastaw". Widzowie lubią pana postać?
- Tak jak kilkanaście lat temu wołali za mną na ulicy "Edi!", tak teraz wszyscy mówią na mój widok "Cześć, Ziutek!". Niedawno przechodziłem z żoną obok gościa, który stał w pobliżu bankomatu, kiedy ten nagle zawołał: "Ziutek, chcesz dwie dychy?!". Ja na to: "Nie mam nic pod zastaw". Cieszę się, że mój serialowy bohater, który wiecznie od wszystkich pożycza parę groszy, jest tak bardzo lubiany. Mam nadzieję, że w trzecim sezonie będzie się w życiu Ziutka dużo działo.
Jest pan w tej branży od 1969 roku. Długo jak na naturszczyka.
- Prawie 50 lat. Rozmawiałem z kolegami aktorami, czy by się dokształcić, ale mówili: "Po co? Tyle w filmach grałeś i teraz chcesz dyplom robić? Daj spokój".
Rozmawiała Katarzyna Ziemnicka