Henryk Gołębiewski: "Dobry człowiek, tylko z problemami"
Jako nastolatek Henryk Gołębiewski był ulubieńcem publiczności. Pamiętamy go z takich produkcji, jak "Podróż za jeden uśmiech", "Wakacje z duchami" czy "Stawiam na Tolka Banana". Potem miał życie pełne zakrętów. Raz na wozie, raz pod wozem. Jak jest teraz?
- Na planie jestem punktualny i przygotowany. Umiem tekst, praca idzie szybko, reżyser jest zadowolony. Wszystko układa się tak, jak powinno - mówi Henryk Gołębiewski.
Spotykamy się na planie nowego serialu "Lombard. Życie pod zastaw", który jesienią zobaczymy na antenie stacji TV Puls. Mam wrażenie, że to pana kolejna szansa od filmowego świata.
- Czy ja wiem? Od dłuższego czasu gram w serialu "Świat według Kiepskich", więc nie jest tak, że ktoś musiał mnie z szafy wyciągać. (śmiech) Aktor jest aktorem i nie ma dla niego znaczenia czy gra mniej, czy więcej - zawsze musi być przygotowany. Ucieszyłem się z tej propozycji współpracy, zwłaszcza że z reżyserem już nieraz pracowałem, a ze Zbyszkiem Buczkowskim też znamy się od wielu lat.
W "Świecie według Kiepskich" gra pan Tadeusza Bociana, częstego bywalca sklepu Malinowskiej, z kolei w najnowszym serialu jest pan stałym klientem lombardu...
- Ziutek musi sobie "jakoś" radzić, wynosi więc z domu różne rzeczy i wstawia je do lombardu pod zastaw. Nieważne, jak cenną rzecz przyniesie, zawsze dostaje za nią dwie dychy. Wszystko, co przyjmą od niego pracownicy, potem odkupuje jego żona. I tak w koło Macieju! Mój bohater to w gruncie rzeczy dobry człowiek, tylko z problemami. Początkowo reżyser zakładał, że pojawię się w jednym odcinku, tymczasem rolę rozpisano na całą serię. Okazało się, że Ziutek robi dobrą robotę. Ludzie lubią się śmiać, a mój wątek jest komediowy.
Jest jeszcze jakieś pana niezrealizowane marzenie aktorskie?
- Myślę pozytywnie, kierując się maksymą - "Bądź cierpliwy, a zostaniesz wynagrodzony". I tak czekam. Prawda jest taka, że niewiele ode mnie zależy, ale każdą propozycję traktuję bardzo serio i cieszę się, że mogę pracować.
Dość późno zdecydował się pan na założenie rodziny. Teraz jest pan szczęśliwym mężem i ojcem.
- Między mną a żoną jest siedemnaście lat różnicy, ale ja tego nie czuję. Najważniejsze, żeby ludzie się dogadywali, a reszta nie ma znaczenia. Moja córka Róża ma dziewięć lat, fajna dziewczynka, gadatliwa i bardzo ładnie śpiewa. Próbowaliśmy ją zabrać na casting, ale nie była tym zainteresowana, więc zrezygnowaliśmy. Nie chcemy jej zmuszać.
Ma pan poczucie, że ktoś nad panem czuwa?
- Od zawsze. Patrzę na to swoje życie i wiem, że jestem dzieckiem szczęścia.
Rozmawiała Ola Siudowska