Hanna Lis wyrzucona z TVP
W piątek, 24 kwietnia, Telewizja Polska S.A. rozwiązała umowę o pracę z Hanną Lis - poinformował zespół rzecznika prasowego TVP. Główny powód? "Poważne naruszenie zasad etyki dziennikarskiej". Hanny Lis odpowiada, że zarzuty TVP to "hucpa".
Czym prezenterka "Wiadomości" naraziła się swojemu pracodawcy?
"Samowolną zmianę treści komunikatu odczytanego w głównym wydaniu Wiadomości 20 kwietnia br." - informuje TVP.
Problemem okazała się poniedziałkowa informacja o rankingu europosłów Instytutu Spraw Publicznych. Dziennikarka nie dodała, że szefowa tego instytutu startuje do europarlamentu z list PO.
Lis została za to zawieszona przez TVP. Wtorkowe wydanie "Wiadomości" o 19.30 poprowadziła ściągnięta do redakcji Małgorzata Wyszyńska. Hanna Lis odmówiła wtedy komentarza do przyczyn swojego zawieszenia, zasłaniając się kontraktem, który zabrania jej rozmów z prasą.
"Dodatkowym powodem było udzielenie przez red. Hannę Lis - bez pisemnej zgody TVP S.A. - wywiadu prasowego dotyczącego wewnętrznych spraw Spółki" - brzmi dalsza część komunikatu, który INTERIA.PL dostała od zespołu rzecznika prasowego TVP.
Hanny Lis odpowiada, że zarzuty TVP to "hucpa" i zapowiada wytoczenie dwóch procesów: TVP o bezpodstawne zerwanie umowy o pracę i szefowi "Wiadomości" Janowi Pińskiemu o naruszenie dóbr osobistych.
TVP twierdzi, że Lis miała naruszyć zasady etyki "poprzez samowolną zmianę treści komunikatu odczytanego w głównym wydaniu Wiadomości 20 kwietnia br.". Lis nie przeczytała wówczas fragmentu zapowiedzi materiału o rankingu europosłów, który wygrali deputowani PO. Według medialnych doniesień w tekście zapowiedzi materiału, który miała odczytać widzom, znalazło się zdanie, że szefowa Instytutu Spraw Publicznych (który ranking opracował) Lena Kolarska-Bobińska startuje w wyborach do PE z list PO.
Hanna Lis tłumaczy w rozmowie z PAP, że nie przeczytała tego zdania, bo zostało ono "w ostatniej chwili dopisane do przygotowanej startówki".
"Takich partyzanckich praktyk nie stosuje się w żadnym newsroomie. Lena Kolarska-Bobińska nie była już szefową Instytutu Spraw Publicznych - więc nie mogłam przeczytać, że tak jest. Uchroniłam TVP przed przegranym procesem w trybie wyborczym. Moje zwolnienie ma związek z eurowyborami - byłam zbyt niewygodna" - powiedziała Lis w rozmowie z PAP.
"To jest hucpa" - oceniła zarzuty stawiane jej przez TVP. "Ja nie przeczytałam nieprawdziwej informacji. Jeżeli brak zgody na przekazywanie nieprawdy jest dla zarządu TVP złamaniem etyki dziennikarskiej, to ja jestem zaskoczona" - dodała.
Pytana czy wraz z nią z TVP odejdzie także jej mąż Tomasz Lis, który prowadzi w TVP1 własny program publicystyczny, powiedziała: "Jeżeli przyszłaby mu do głowy taka myśl, będę pierwszą, która będzie go zniechęcać".
"Widzowie TVP zasługują na obiektywny i niezależny program Tomasz Lis na żywo. Gdy przychodziliśmy do TVP, wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, że trzeba będzie walczyć o każdy skrawek niezależności. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia, nie zgięłam kręgosłupa, nie mam powodu do wstydu. Współczuję moim kolegom z Wiadomości, teraz kiedy rozpoczyna się gorący okres eurowyborów. W TVP Farfała dzieje się bardzo źle, ale pracują tam także bardzo dobrzy dziennikarze" - powiedziała Lis.
Przypomnijmy, że latem 2008 roku dziennikarka została odsunięta od prowadzenia "Wiadomości" na kilka dni za brak krytyki wobec Lecha Wałęsy.
Pod koniec 2008 roku wybuchła kolejna afera, tym razem Hannę Lis odsunięto od prowadzenia programu na kilka tygodni z powodu utraty zaufania.
Lis prowadziła "Wiadomości" od czerwca 2008; w grudniu została zawieszona przez ówczesnego szefa "Wiadomości" Krzysztofa Raka. Z początkiem stycznia 2009 wróciła do prowadzenia głównych wydań "Wiadomości".
Gdy w grudniu ub.r. Rada Nadzorcza TVP decydowała o zawieszeniu dotychczasowego składu zarządu TVP z Andrzejem Urbańskim, jako jeden z powodów przewodniczący Rady Łukasz Moczydłowski wymieniał brak reakcji prezesa Urbańskiego na zawieszenie Hanny Lis w prowadzeniu "Wiadomości".
"Jest to jeden z powodów świadczących o upolitycznieniu TVP, na które nie wyrażamy zgody" - powiedział wówczas.