Reklama

Grzegorz Małecki: Więcej możliwości

Grzegorz Małecki gra w "Barwach szczęścia" biznesmena z temperamentem. Jego bohater rządzi firmą żelazną ręką, ryzykuje, miewa kłopoty. Kobiety go uwielbiają!

Pański bohater budzi mieszane uczucia...

Grzegorz Małecki: - Może dlatego, że jest ekscentryczny? To wizjoner, który działa nieszablonowo. Bywa szorstki w stosunku do pracowników, czasami reaguje nerwowo i dużo wymaga.

Marcie to nie przeszkadza.

- Początki ich znajomości były dość trudne, ale z czasem Mikołaj przekona się do Marty (Katarzyna Zielińska, przyp. red.).

Czy zainteresuje się nią także jako kobietą?

- Wpadnie mu w oko, ale przez wiele odcinków ich relacje ograniczą się do zawodowych.

Mikołaj wprowadzi dużo ożywienia do serialu.

Reklama

- Będzie ciekawie, bo ten facet ma talent do pakowania się w tarapaty. Niedługo rozbije się awionetką i ledwo ujdzie z życiem.

Większość scen gra pan z Katarzyną Zielińską. Jak się układa współpraca?

- Znamy się kilkanaście lat. To dla mnie bardzo miłe spotkanie. Mamy podobne podejście do pracy i, co bywa denerwujące dla ekipy, cały czas się gotujemy, czyli wybuchamy niekontrolowanym śmiechem podczas ujęcia. To nieraz utrudnia pracę, ale wolę, kiedy można się uśmiechnąć, pożartować, niż spędzać całe dnie w grobowej atmosferze. Potrzeba trochę luzu.

Był pan związany z innym wieloodcinkowym serialem...

- Ludzie pamiętają Szymona Gajewskiego, którego grałem w 'M jak miłość', zagadują mnie na ulicy, chociaż minęły chyba cztery lata, od kiedy odszedłem z serialu. Regularnie otrzymuję listy od fanów, które przychodzą na adres Teatru Narodowego. To prośby o autograf, pozdrowienia, miłe życzenia.

Marzy się panu jakaś rola?

- Na przykład dobra psychologiczna bergmanowska historia filmowa. Mógłbym też zagrać w kinie akcji. Spełnić chłopięce marzenia, biegając z pistoletem, goniąc złodziei albo uciekając przed policją. Chyba każdy aktor chciałby pobawić się w Bogusia Lindę z 'Psów'. Przez wiele lat stawiałem na teatr. To było dla mnie miejsce numer jeden, gdzie spełniałem się zawodowo. Teraz, w wieku trzydziestu ośmiu lat, czuję że brakuje mi kina i telewizji. Chyba nie potrafiłbym zrezygnować z teatru, bo jest dla mnie jak narkotyk, ale chcę zmienić proporcje.

Ciekawych propozycji będzie coraz więcej, bo wchodzi pan w wiek dobry dla aktora.

- Im starszy jestem, tym więcej ciekawych propozycji zawodowych dostaję. Mam dwójkę dzieci, przeszedłem sporo w życiu, coś zrozumiałem, widziałem. Zdobyłem doświadczenie jako aktor, zagrałem kilka postaci, dostałem parę nagród. Mam inny ogląd tego, czym jest moja praca, po co się ją uprawia. Dojrzałem. Parę lat temu byłem w zupełnie innym miejscu.

- Ta przemiana przekłada się na pracę, mam więcej możliwości. Nie chcę mówić o szczegółach, bo wolałbym nie zapeszyć, ale jeśli wszystko się ułoży, w przyszłym roku będę pracował na planie bardzo dużej produkcji filmowej. Mocne kino ze mną w głównej roli.

Rozmawiał Kuba Zajkowski.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy