Grochola: Tańczyć każdy może!
Katarzyna Grochola, jedna z najbardziej znanych polskich pisarek, nie przestaje zaskakiwać swoich fanów. Najpierw ujęła ich powieściami o przebojowej Judycie, a teraz zdobywa ich serca tańcem. Artystka udowadnia tym samym, że potrafi sprostać każdemu wyzwaniu.
Grochola ani przez chwilę nie zastanawiała się nad propozycją udziału w "Tańcu z gwiazdami".
- Może jestem jedyną pisarką na świecie, której to się przydarzyło? Nie widzę jednak powodu, żeby człowiek pióra nie mógł sobie potańczyć. Ani inżynier. Ani malarz. Ani szef kuchni - przekonuje artystka.
Pisarka traktuje swój udział w programie jako dar od losu. Pomimo tego, że jest świadoma swoich ograniczeń, nie poddaje się.
- Zostałam bez wątpienia wyróżniona. Jestem najstarsza, najcięższa. Samo naj. I... jestem pisarką. Daje mi to pewien rodzaj wolności, której - gdybym była prezenterką, aktorką, albo dziennikarką - pewnie bym nie miała. Niespecjalnie zależy mi przecież na triumfach, tym bardziej na głównej nagrodzie! - wyjaśnia Grochola.
Była dziennikarka twierdzi też, że taniec jest dla niej czystą przyjemnością, a nie pokazem artystycznych umiejętności.
- Większość, jak mi się zdaje, chce na parkiecie widzieć piękne, młode osoby, które potrafią różne rzeczy. Tymczasem ja nie po to tu jestem, żeby robić szpagaty - śmieje się.
Pisarka przeszła na parkiecie ogromną metamorfozę. Zawdzięcza ją własnej determinacji oraz treningom z Janem Klimentem.
- Ta przemiana sprowadza się do tego, że stałam się bardziej dostępna. No dobrze straciłam też pięć kilo - zdradza.
Grochola dodaje też kilka słów o swoim parkietowym mentorze: - Krzyczy, bardzo krzyczy! Bije, ugryzł raz. Ale mówiąc serio, jest świetnym nauczycielem, mądrym człowiekiem i ukształtowanym mężczyzną. Jest tancerzem, który szalenie dużo osiągnął, w związku z czym nie ma tak ogromnego parcia na sukces. Nie wkłada zbędnego wysiłku w to, by zrobić ze mnie kogoś, kim nie jestem. Uczy mnie. Potrafię niektóre kroki wykonać bezbłędnie - twierdzi pisarka.
Artystka przyznaje, że jej siłą napędową jest rodzina, która zawsze wiernie ją dopinguje w tanecznych zmaganiach.
- Wnuczek Antoni był tutaj osobiście i powiedział, że to był najpiękniejszy taniec. Mój wnuczek jest kapitalnym facetem, zna się na rzeczy. Co więcej, sam znakomicie tańczy! - wyjaśnia artystka.
Pisarka nie zaprzecza, że poświęci jedną ze swoich kolejnych powieści miłości do tańca.
- Ale to nie jest tak, że pstryk i mamy światło. Powieść musi dojrzeć, a ja przecież cały czas wiem jeszcze za mało o tańcu - podsumowuje.
Z Katarzyną Grocholą rozmawiał Maciej Misiorny.
Więcej czytaj w magazynie "Tele Tydzień"