Gdzie diabeł nie może, tam idzie ona
Subtelna, ale też odważna i samodzielna. Jak sama przyznaje, z serialową bohaterką, Alicją, ma wiele wspólnego. - Bez trudu weszłam w jej emocje. Doskonale rozumiem jej problemy i sposób patrzenia na świat.
"Tele Tydzień": Delikatność i wdzięk - te cechy tytułowa bohaterka "Julii" z pewnością odziedziczyła po mamie, którą pani gra w tym serialu. Uderzające jest przy tym ich podobieństwo fizyczne!
Alina Kamińska: - Sama byłam zdumiona, gdy dostrzegłam, że na zdjęciach sprzed lat do złudzenia przypominam dzisiejszą Julię Rosnowską! Charakterologicznie też znajduję w niej siebie z młodości i cieszę się, że dane nam było się poznać. Świetnie dobrana jest także Gabrysia Mazurek, wcielająca się w moją młodszą, serialową córkę, Natalkę. Już na pierwszym castingu, gdy stanęłyśmy we trzy obok siebie, nikt nie miał wątpliwości, że jesteśmy rodziną!
Z podkrakowskich Lubawic. Istnieje taka miejscowość?
- Tylko w serialu. Lubawicki dom "zagrała" stara willa na Woli Justowskiej, w pobliżu Kopca Kościuszki. To urokliwe miejsce, z czarodziejskim ogrodem, z którego przez furtkę wychodzi się nad Rudawę. Nieopodal też usytuowana jest zabytkowa Willa Decjusza, czyli serialowa Klinika Piękna, gdzie pracuje moja Julia. Zaś sceny rynku nieistniejących Lubawic kręciliśmy w Chrzanowie. I tak oto wydało się, że wszystko jest tu 'na niby', bo to tylko bajka. Wspaniała i wzruszająca, aż żal, że się już niedługo skończy.
Julia z Jankiem (Krystian Wieczorek) staną w końcu na ślubnym kobiercu?
- Tego nie mogę zdradzić, choć pewnie niejednemu marzyłby się taki finał tej historii. Wciągnęła ona ludzi i często mnie o to pytają, bo przecież mama powinna wiedzieć najlepiej.
Przypomina pani serialową Alicję?
- Dałam jej dużo z siebie. Mam córkę, 12-letnią Olę, z którą łączy mnie cudowna więź, dlatego nie miałam problemów z przeniesieniem tych emocji na ekran. Też jestem samotną matką, przez co bez trudu mogłam zrozumieć Alicję i jej sytuację.
Przed laty dała się pani poznać jako Misia ze "Spotkań z balladą", emitowanych przez telewizyjną Dwójkę.
- Wspominam je z sentymentem, choć wiele innych rzeczy się dzieje. Dużo pracuję głosem, jako lektor w reklamach, programach przyrodniczych. Dubbinguję filmy i gry komputerowe. Mam na koncie przygodę dziennikarską w radiu RMF FM, gdzie przez parę lat pracowałam jako reporter.
Z tego okresu wzięło się powiedzenie: "Gdzie diabeł nie może, tam Alinę posłać"?
- Tak, wymyślił je Paweł Pawlik, z którym prowadziłam program sportowy. Co tydzień wcielałam się w zawodniczkę nowej dyscypliny, a on komentował moje postępy. Byłam piłkarką, pływaczką, lekkoatletką - długo by wymieniać. Ukoronowaniem był skok ze spadochronem, który mnie najpierw przeraził, a potem zachwycił. Polecam taki skok każdemu - po nim wszystko wydaje się proste.
Z Aliną Kamińską rozmawiała Jolanta Majewska.