Reklama

Fani serialu "Ania, nie Anna" protestują

Ponad 13 milionów tweetów, petycje, a nawet billboardy z żądaniem zmiany decyzji umieszczone w Toronto i na Times Square w Nowym Jorku. Tak fani serialu "Ania, nie Anna" próbują przekonać CBC i Netfliksa, aby nie kończyli na trzecim sezonie.

Ponad 13 milionów tweetów, petycje, a nawet billboardy z żądaniem zmiany decyzji umieszczone w Toronto i na Times Square w Nowym Jorku. Tak fani serialu "Ania, nie Anna" próbują przekonać CBC i Netfliksa, aby nie kończyli na trzecim sezonie.
Kadr z serialu "Ania, nie Anna" /Netflix /materiały prasowe

"Ania, nie Anna" to serial luźno nawiązujący do serii słynnych powieści Lucy Maud Montgomery o Ani Shirley, wiodącej raczej spokojne życie na sielskiej kanadyjskiej prowincji na początku XX wieku.

Jak się okazuje, ta produkcja ma na całym świecie bardzo walecznych fanów, którzy nie zamierzają pogodzić się z tym, że władze Netfliksa i stacji CBC postanowiły zakończyć nagrywanie serialu.

Informację o tym, że "Ania, nie Anna" będzie miała tylko trzy sezony ogłoszono pod koniec ubiegłego roku. Widzowie byli oburzeni tą zapowiedzią, nie przekonały ich nawet tłumaczenia, że finałowy odcinek przyniesie satysfakcjonujące rozwiązania. Zrzeszyli się więc na Twitterze i utworzyli profil AWAE Fan Projects (od inicjałów angielskiej wersji tytułu: "Anne with an E" - red.).

Reklama

"Ludzie są wściekli. Ta decyzja zaskoczyła nawet obsadę i ekipę realizatorską. Wszyscy kochają ten show i po prostu nie mogą uwierzyć" - twierdzi założycielka konta, przedstawiająca się jako Lisa E.

Organizatorzy akcji ratowania serialu działają bardzo prężnie. Dość szybko udało się im zebrać pieniądze na zamieszczenie pięciu bilbordów w Toronto i na Times Square w Nowym Jorku, na których ogłaszają, że domagają się kontynuacji "Ani, nie Anny". Zamieścili też petycję na portalu Change.org. Do tej pory podpisało ją 300 tysięcy fanów serialu z całego świata.

Ale najskuteczniejszym sposobem na nagłośnienie protestu było się zaspamowanie oficjalnego konta twitterowego stacji CBC, czyli producenta serialu. Fani zrobili to, wysyłając 13 milionami tweetów.

W poniedziałek stacja zaczęła blokować komentarze o Ani Shirley, co sprawiło, że sprawą zajęły się media. Jak wyjaśniają aktywiści z AWAE Fan Projects, wysyłkę wiadomości i tweetów rozpoczęli już w listopadzie, od razu po ogłoszeniu decyzji CBC. Stacja zamieściła wówczas oświadczenie, w którym sugerowała, że AWAE korzysta z botów, o czym miał świadczyć fakt, że konta, z których wysyłano spam, zostały założone zaledwie kilka dni wcześniej.

"Oczywiście, że założyliśmy nowe konta jednego dnia. Nie będę przecież tweetować o Ani z mojego prywatnego profilu setki razy dziennie" - wyjaśnia w rozmowie z "The Guardian" Rachel G, jedna z członkiń AWAE. Wyjaśniła też, dlaczego wraz z innymi tak zażarcie bije się o "Anię, nie Annę".

"To tylko telewizyjne show, to nie będzie koniec świata, ale tak mało jest seriali, które mają pozytywne przesłanie, że warto o niego powalczyć".

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Netflix
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy