Reklama

Dziennikarze przeciwko Lis?

Nie milkną spory w środowisku dziennikarskim w związku ze zwolnieniem z telewizyjnych "Wiadomości" Hanny Lis. Czy rzeczywiście złamała ona zasady etyki zawodowej, czy jedynie nie zgodziła się przekazać informacji niegodnej z jej wiedzą o stanie faktycznym?

Przypomnijmy, że dziennikarka nie przeczytała na wizji dopisanego zdania w materiale o przedwyborczym rankingów posłów kandydujących do europarlamentu. Zawierało ono informację, że szefowa Instytutu Spraw Publicznych, który przygotował ów ranking, Lena Kolarska Bobińska, startuje w wyborach z list Platformy Obywatelskiej.

Lis, która zauważyła dopisaną informację na krótko przed rozpoczęciem "Wiadomości", postanowiła je pominąć. W efekcie postawiono jej zarzut złamania etyki zawodowej i po kilkudniowym zawieszeniu w obowiązkach, zwolniono ją z pracy, odmawiając dodatkowo prawa do sześciomiesięcznego wypowiedzenia i odprawy.

Reklama

Część środowiska natychmiast ujęła się w obronie dziennikarki, między innymi Krystyna Pytlakowska z "Vivy", zbierając podpisy w obronie Hanny Lis. Jednak jej zakrojona na szeroką skalę w środowisku dziennikarskim akcja, przyniosła bardzo znikome efekty.

Pytlakowska nie sądziła, że napotka na aż tak duży opór środowiska... "Press" informuje, że rozesłała 50 maili, a odpowiedziało jej tylko 10 osób.

"Hanka nie brata się z dziennikarzami. A oni jej zazdroszczą. Czego? Pewnie pieniędzy, jakie zarabiała [60 tys. miesięcznie - red.], profesjonalizmu i pozycji. Kobiety być może także urody" - wyznała dziennikarka "Vivy".

Jak informuje miesięcznik "Press", zarówno Hanna, jak i jej mąż, Tomasz Lis, nie są lubiani w środowisku. Wiąże się to głównie z tym, że są "gwiazdami" kolorowych magazynów, a przy okazji zarabiają pieniądze, o jakich ich koledzy z branży mogą jedynie pomarzyć.

Środowisko zdaje się nie widzieć jednak elementarnego problemu etycznego w tej sprawie - pisze Małgorzata Wyszyńska w "Pressie". Lis nie przeczytała informacji niesprawdzonej i niezgodnej z jej wiedzą faktyczną. W dodatku informacji dopisanej zaledwie kilka minut przed jej wejściem na wizję.

Czy nie jest tak, że środowisko dziennikarskie nie stając w jej obronie, w znacznej mierze z powodu osobistych animozji, nie skazuje siebie na wieczne uzależnienie od szefów, prezesów i właścicieli - pyta Wyszyńska.

Sprawa Hanny Lis pokazała, jak mocno podzielone jest w naszym kraju środowisko dziennikarskie.

INTERIA.PL/Press
Dowiedz się więcej na temat: Hanna Lis | dziennikarze | LIS | Lis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy