Dziennikarka bywalczynią salonów
Monika Richardson nie pojawia się obecnie w telewizji, ale robi wszystko, by o niej nie zapomniano. Skromna dziennikarka zmieniła się w barwnego motyla salonów.
Gdy pod sam koniec sierpnia podziękowano jej za pracę w TVP, deklarowała, że sobie poradzi, sprzedając choćby... pietruszkę na bazarze. Warzywniak, jak się okazuje, nie jest jednak jej przeznaczeniem. Wciąż za to ciągnie ją do telewizji.
"Niemal codziennie mam różne spotkania, z których nic nie wynika" - zdradziła ostatnio.
Pewną namiastką telewizyjnego studia, rozmów z gośćmi z pierwszych stron gazet są dziś dla dziennikarki imprezy towarzyskie, pokazy mody i bankiety. Kiedyś Richardson bywała na nich rzadko. Dziś nie odpuszcza prawie żadnego, starając się znaleźć jak najbliżej obiektywów i fleszy.
Dodatkowo stała się prawdziwą ozdobą stołecznych salonów. Wciąż prezentuje nowe fryzury (niektóre, np. blond pióropusz, są bardzo śmiałe) i stroje z kolekcji wziętych projektantów.
Jedna z gazet podliczyła nawet, że na nowy wizerunek dziennikarka wydała już krocie. Tylko ostatnia fryzura i kreacja kosztowały ją około 10 tysięcy złotych!
Czy wreszcie któryś z telewizyjnych włodarzy zwróci na nią uwagę i zaproponuje pracę? Jeśli nie, to prezenterka będzie musiała, jak kiedyś stwierdziła, napisać poradnik kulinarny. Ma dużo kredytów. Jakoś je trzeba przecież spłacić.