Reklama

Dystans przydaje się zawsze

Na planie filmu "Wałęsa", jako Henryka Krzywonos, byłam bardzo przestraszona - wspomina Dorota Wellman. Jak jednak przyznaje, pomógł jej wrodzony dystans do siebie, który tak bardzo lubią widzowie jej programów.

Podejmuje pani trudne tematy w "Mieście kobiet". Czy spotyka się pani z twierdzeniem, że są one zbyt kontrowersyjne?

- Oczywiście, bardzo często. Staramy się bowiem łączyć rozmowę pobudzającą do dyskusji z tematem społecznym. Myślę, że to zestawienie jest dobrym pomysłem. Tematy istotne społecznie są szczególnie ważne, bo dotyczą wielu osób. Niestety, żyjemy jednak w takich czasach, że to, co kontrowersyjne, lepiej się sprzedaje. Zresztą widzowie sami oczekują takiej tematyki od nas.

A czy trudno znaleźć gości do programu?

Reklama

- Jest wiele takich tematów, które nie zostały poruszone, właśnie dlatego, że nie udało nam się namówić gości do opowiedzenia o nich w telewizji. Zdarzyło się też, że już po nagraniu odcinka, zaproszona osoba odmówiła zgody na emisję, bo przestraszyła się tego, jak sama wypadła przed kamerą. Ale to jest zrozumiałe, bo nasz program nie podejmuje lekkich tematów celebryckich, tylko rozmawiamy ze zwykłymi osobami, które mają często trudną historię życia.

Znana jest pani z dużego dystansu do siebie. Czy to niezbędna cecha dziennikarza i czy to pomaga zaproszonym gościom?

- Ja tę autoironię mam we wszystkich swoich programach. Bardzo nie lubię nadęcia i przeświadczenia, że jestem jakimś wieszczem narodu. Pracuję w programach, które mają informować i bawić, jak 'Dzień Dobry TVN', i nie jest to wielka społeczna publicystyka. Ten dystans więc bardzo się przydaje, bo ludzie lubią się pośmiać i dobrze czuć, oglądając ten program.

- W przypadku 'Miasta kobiet' jest trochę inaczej, bo tematy są poważniejsze. Lecz tu także staram się mieć dystans do siebie, ponieważ to po prostu odpręża gości i otwiera do rozmowy.

A jak to jest zagrać Henrykę Krzywonos - postać historyczną, a zarazem wciąż aktywną w życiu publicznym?

- Przyznaję, to koszmar! (śmiech). Na szczęście wcześniej spotkałam się z Henią, z którą znam się od dawna. Ona mi dała jedyne w swoim rodzaju wskazówki: 'Ty nic nie graj, ty bądź sobą, bo jesteśmy do siebie podobne'. Myślę, że te porady były najlepsze.

- Nie jestem i nie będę profesjonalną aktorką. Starałam się symbolicznie oddać tę postać, a nie ją grać. Jednak trzymam kciuki, by ten film się ukazał, bo nie mogę się doczekać, żeby siebie zobaczyć (śmiech).

Rozmawiał Wojciech Skrok.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Dorota Wellman
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy