Reklama

Drapieżna Monika Richardson

Monika Richardson zapowiada, że jej wizerunek w nowym programie kulturalnym "Wstęp wolny" będzie tylko o "jeden stopień drapieżniejszy", niż to, do czego przyzwyczaiła nas w dotychczasowych telewizyjnych wcieleniach, ale dodaje: "Jestem jednak trochę wariatką".

Richardson wraca do TVP, gdzie od 17 stycznia prowadzić będzie magazyn kulturalny "Wstęp wolny".

- "Wstęp wolny" ma klasyczną formę magazynu kulturalnego. Będziemy się w nim poruszać w głównym nurcie kultury, czyli specjaliści od muzyki alternatywnej niekoniecznie znajdą tu coś dla siebie - Richardson zdradziła w rozmowie z INTERIA.TV.

Do kogo skierowany jest zatem "Wstęp wolny"? - Do takich ludzi, którzy "czasem coś przeczytają, czasem pójdą do kina, czy przypomni im się, że jest Międzynarodowy Rok Chopinowski" - wyjaśnia Richardson. - Dla tych na co dzień zabieganych ludzi, którzy w niedzielę popołudniu na 15 minut włącza Dwójkę, zobaczą i [pomyślą]... "O, Janda otworzyła drugą scenę w kinie Ochota, to ciekawe miejsce, może by się tam przejść" - wyjaśnia prowadząca, której gościem w premierowym odcinku będzie m.in. Krystyna Janda.

Reklama

Monika Richardson przyznała również, że jej telewizyjny wizerunek stanie się odrobinę drapieżniejszy:

- To dlatego, że stwierdziłam, że nie potrafię być taką ikoną telewizji publicznej, jaką są moje koleżanki: Grażyna Torbicka, Jola Fajkowska (...), czy Iwona Kubicz - ja nie potrafię być tak stała. Jestem jednak trochę bardziej wariatką - przyznała Richardson i uściśliła, że programowe wariactwo objawi się zarówno stylistycznej, jak i merytorycznej zawartości "Wstępu wolnego".

- Uważam że fryzura, stylizacja to wszystko kostium. Jeśli możemy się tym bawić, to nikomu to nie zaszkodzi. A że miałam teraz kilka miesięcy wolnego, to parę eksperymentów wykonałam i dzięki temu wiem więcej o sobie - przyznała Richardson.

Na czym polegać będzie zaś tematyczna zadziorność "Wstępu wolnego"?

- Nie będziemy się bali mojego zdania. Jestem tylko uczestnikiem kultury, nie jestem ekspertem. Ale to daje mi prawo do własnej opinii. Jeśli coś do mnie nie przemawia, czy czegoś nie rozumiem, to też mogę to powiedzieć. Tak jak będę się entuzjazmować rzeczami, które wydają mi się genialne i robią na mnie wrażenie, tak będę miała również prawo chłodno potraktować te dzieła, które do mnie nie przemówiły. To jest może wyznacznik tego programu - że on nie będzie udawał obiektywności.

Posłuchaj, co powiedziała Monika Richardson w rozmowie z INTERIA.PL:

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Monika Richardson | wizerunek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy