Reklama

Dorota Chotecka: Dziesięcioro dzieci!

Jest żoną, matką i aktorką. Zaganiana i zapracowana, nie ma czasu dla siebie. Ale nie tęskni za nim wcale. Bo rodzina to cały jej świat.

Duże oczy małej dziewczynki i rozbrajający uśmiech, a do tego wielka energia. Taka jest Dorota Chotecka (45 l.). Aktorka, którą wszyscy polubili za rolę zwariowanej Danuty Norek w popularnym serialu "Miodowe lata". Prywatnie jest żoną aktora Radosława Pazury (42 l.) i mamą Klary (4 l.).

Z charakteru wielka życiowa optymistka. Dla niej rodzina stoi na najwyższym stopniu w hierarchii życiowych wartości. Od 21 lat bezgranicznie zakochana w swoim mężu. A jak przyznaje, na punkcie swojej córki jest po prostu zwariowana. To dla niej nauczyła się pewnej trudnej umiejętności. A w przyszłości gotowa jest wspierać ją finansowo.

Reklama

Pani najważniejsza rola to chyba rola... mamy?

Dorota Chotecka: - Powiedziałabym nawet, że to rola najwspanialsza na świecie. Ja tego sama o sobie nie wiedziałam, dopóki nie pojawiła się moja córeczka. I wtedy okazało się, że mogę góry przenosić. Ja powinnam mieć dziesięcioro dzieci!

A cóż stoi na przeszkodzie?

- Biologia. Ona ma tu dużo do powiedzenia. No, może się tam coś jeszcze przytrafi, ale to byłby raczej "rzut na taśmę".

A jakie to góry musi pani przenosić jako mama?

- Matka musi mieć ogromne pokłady cierpliwości i - co bardzo ważne - mieć czas dla swojego dziecka. Nierzadko wiąże się to z rezygnacją z własnych przyjemności, ale jest to konieczne po to, aby móc nauczyć się dziecka i mieć z nim doskonałe porozumienie. A wtedy można pokonać każdą przeszkodę.

Aktorzy są raczej zabieganymi ludźmi. Jak zatem pani znajduje czas?

- Na szczęście tak się wszystko układa, że kiedy mąż pracuje, ja jestem wolniejsza i odwrotnie. Uzupełniamy się, a poza tym Klara już chodzi do przedszkola.

Córeczka odziedziczyła zdolności po rodzicach?

- Trudno w tej chwili powiedzieć, ale widać, że jest to aktorskie dziecko. Ostatnio zapytała swoją babcię czy ona też pracuje w telewizji, no bo przecież wszyscy są aktorami i tam pracują (śmiech).

Gdyby chciała pójść w państwa ślady...

- Czemu nie. Najbardziej zależy mi na tym, żeby była szczęśliwa. Nawet gdyby chciała sprzątać domy - proszę mi wierzyć - to niech to robi. Najwyżej będę ją wspierać finansowo.

Sprzątanie odpada. Pani córka jest alergiczką!

- Wyrosła z tego. Miała związane z tym kłopoty skórne, ale choroba przeszła, jak ręką odjął. Już chodzi na basen i nauczyła się pływać.

A jak pani wychodzi druga rola życia, czyli rola żony?

- Jesteśmy razem już 21 lat.

Więc tajemnicą dobrego związku jest czas?

- Nie sądzę. Nam się po prostu udało. Byliśmy sobie przypisani. Ktoś tam u góry za nas zdecydował, że mamy się spotkać.

Jak pani przy tych wszystkich obowiązkach - mamy, żony i aktorki - znajduje czas dla siebie?

- Ależ nie mam takiej potrzeby. Prawdziwe szczęście daje mi to, że mam dziecko, rodzinę, dom i pracę. Zwyczajnie jestem zaganiana, ale mnie to cieszy. Uwielbiam swoje życie. Przyznam, że ostatnio zaczęłam się zastanawiać co zrobię, kiedy moja córeczka Klarcia podrośnie... Przyzwyczaiłam się do takiego trybu życia, jaki teraz prowadzę i nie chciałabym, aby się to skończyło.

Ale gdy już się zdarzy...?

- To będę jeszcze więcej czasu poświęcała na czytanie.

Czegoś o miłości?

- Nie, nie!

Już tej miłości ma pani po dziurki w nosie?

- Nie! No wie pan?! Lubię irlandzkie sagi pisane przez kobiety.

Czy musiała pani z czegoś zrezygnować, gdy założyła rodzinę i pojawiło się dziecko?

- Wręcz przeciwnie. W wieku 44 lat nauczyłam się jeździć na nartach. I to nawet całkiem dobrze. Uprawiam też inne sporty, bo jestem starszym rodzicem i chcę być w formie. Mam wrażenie, że nawet dobrze mi się to udaje.

To prawda. Co się za tym kryje? Jakaś tajemnica?

- Właśnie ruch. Biegam, sama albo z mężem. A zimą codziennie jeżdżę 20 minut na stacjonarnym rowerku. Nie jestem na diecie, ale przestrzegam zasady: jeść wszystko, ale pod warunkiem, że jest to w umiarkowanych ilościach. I tylko do 18.00, potem woda lub sok.

Można powiedzieć, że służy pani bycie mamą i żoną...

- W moim przypadku tak. Spotkało mnie wielkie szczęście w życiu, że mam rodzinę. Gdyby nie to, pewnie bym tego wywiadu nie udzielała. Wiodłabym jakieś bezsensowne życie. A tak: całym moim życiem są Radek i Klara.

Czyli szczęście w życiu zapewnia udana rodzina?

- Szczęście w życiu to kochać i być kochanym.

Rozmawiał Michał Wichowski

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych programów i seriali! Kliknij i sprawdź!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: cały | czas dla siebie | Dorota Chotecka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy