Daniec: Mamy z Euro spoko
Ostatni odcinek programu "Daniec z gwiazdami" zobaczymy w dniu wielkiego finału Euro. - I to już nie będą żarty! - śmieje się popularny artysta kabaretowy.
Futbol to jednak poważna sprawa...
- Pewnie, że tak! Ten wielki, grany na polskich i ukraińskich stadionach, oglądany na całym świecie. Ale i ten nasz, niby "na niby", a jakże emocjonujący.
Czy był to pana autorski pomysł?
- Nie, to projekt Leszka Kumańskiego, reżysera. Zaproponował mi rolę gospodarza. Nie wahałem się ani chwili. Przyjaciołom się nie odmawia!
Podobno marzył pan, by znaleźć się w reprezentacji?
- Modliłem się wręcz o to i... w pewnym sensie niebiosa mnie wysłuchały. Obracam się od lat w środowisku futbolu, znam wielu piłkarzy, selekcjonerów, ludzi, którzy pasjonują się tą dyscypliną. Nie zważając na odległości, zjeździłem w ostatnim miesiącu Polskę, by zobaczyć "na żywo" jak najwięcej meczów mistrzostw. I tych - niestety tylko trzech - z udziałem naszej reprezentacji. Wielkie święto wielkiego futbolu, które jednoczy ludzi i niesie pozytywny, ponadnarodowy przekaz.
Uhonorowano pana tytułem Przyjaciela Euro 2012...
- Dostąpiłem tego zaszczytu wraz z Januszem Gajosem i Jurkiem Dudkiem. I to jest jakiś "kosmos"! Podczas uroczystości miałem okazję siedzieć w pierwszym rzędzie, przed gigantami polskiego futbolu Bońkiem i Lubańskim, i to jest jeszcze większy "kosmos"!
W "Dańcu z gwiazdami" żartował pan sobie trochę z polskiego hymnu na Euro - "Koko spoko".
- Tak, co nie jest dziwne. Zresztą wszyscy po meczu z Czechami mamy z Euro spoko. Zastanowiła mnie za to wypowiedź jednej z członkiń zespołu po ogłoszeniu wyników konkursu: - Nie bójcie się państwo, woda sodowa nam nie grozi! Mój Boże, mam cztery "Telekamery" (które trzymam w domu na honorowym miejscu!), 33 lata pracy na scenie i nigdy do głowy by mi nie przyszło, żeby odkręcić kurek z choćby najcieńszą strużką "sodówki". No cóż? Takie życie.
Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj