"Daleko od szosy": Cenzorzy uznali serial za nieprzyzwoity
W sobotnie wieczory pustoszały ulice. Losami ambitnego wiejskiego chłopaka żyły miliony Polaków.
Nastolatkowie idący na poranną mszę w niedzielę, 12 grudnia 1976 r., z uśmiechami na twarzach podśpiewywali: "Daj mi nogę, daj mi nogę...". Nie wszystkim starszym to się podobało, ale większość dzień wcześniej także oglądała pierwszy odcinek nowego serialu telewizyjnego. Piosenkę, która stała się jednym ze znaków rozpoznawczych "Daleko od szosy", nucił grany przez Gustawa Lutkiewicza sadownik Wieczorek w ramach zalotów do żony Ireny (Irena Kownas). Choć był to niewielki epizod, parze aktorów udało się zbudować w nim wyraźne erotyczne napięcie.
Nic więc dziwnego, że w pewnym momencie któryś z telewizyjnych decydentów nie wytrzymał i kazał frywolną scenę ostro przyciąć. Podobnie potraktowano scenę nad jeziorem, w której główny bohater zachęcał swą dziewczynę do kąpieli ("Majtki przecie masz, a tego od góry nie musisz się wstydzić"). Zanim jednak nożyczki cenzora dokonały zniszczenia, widzowie premierowych odcinków mogli cieszyć się pełną wersją filmu.
Fabuła tego 7-odcinkowego serialu była prosta. Młody mieszkaniec podłódzkiej wsi, Leszek Górecki (Krzysztof Stroiński), chce zostać kierowcą, skończyć technikum i uniezależnić się od prowadzących wiejskie gospodarstwo rodziców. I ambitny plan realizuje, nie bacząc na przeszkody i uprzedzenia ze strony napotykanych osób. Ale przede wszystkim kocha - najpierw koleżankę z sąsiedztwa Bronkę (Sławomira Łozińska), a potem, już na poważnie, Anię Popławską (Irena Szewczyk), dziewczynę z miasta. Ta miłość zmieni jego życie...
Pomysł na serial wziął się z autentycznego wypracowania "Moja droga do szkoły", jakie Leszek Uciński, uczeń technikum samochodowego dla pracujących, napisał dla swojego profesora języka polskiego Henryka Czarneckiego - bliskiego współpracownika reżysera Zbigniewa Chmielewskiego. Chłopak pracował wtedy w Łodzi jako kierowca autobusu, a jego żona Ania, jak serialowa bohaterka, skończyła biologię na Uniwersytecie Łódzkim. Chmielewski dostrzegł w tej pracy spory potencjał i postanowił ją przenieść na ekran. Scenariusz pisali wspólnie z Czarneckim.
Obaj współpracowali już wcześniej. Na podstawie swych doświadczeń Czarnecki napisał w 1971 r. książkę "Profesor na drodze", a na jej podstawie stworzyli z Chmielewskim scenariusz filmu. Tytułowego profesora zagrał w nim Józef Nalberczak, a nauczyciela rysunku technicznego - Leonard Pietraszak. Obaj wcielili się później w te same postacie w "Daleko od szosy".
Obsadzając główne role, reżyser postawił na aktorów, z których część już znał z planu. Np. Krzysztof Stroiński pojawił się wcześniej w innym serialu Chmielewskiego "Dyrektorzy", podobnie jak Sławomira Łozińska (Bronka). Tylko Irena Szewczyk (Ania) przeszła przez zdjęcia próbne. "Nie spodziewałam się tej roli, więc gdy drugi reżyser przyniósł mi scenopis, byłam szczerze zaskoczona. Był to dla mnie pierwszy po studiach kontakt z filmem" - wspominała. Wcześniej wystąpiła już w "Rzeczpospolitej babskiej" i "Milionie za Laurę".
Tę trójkę wspomagała plejada ówczesnych gwiazd, m.in. Barbara Horawianka, Jan Machulski, Zdzisław Maklakiewicz, Jan Himilsbach, Zofia Czerwińska, Witold Pyrkosz, Edmund Fetting.
Już po emisji pierwszych odcinków wśród widzów rozgorzały dyskusje na temat walorów filmu i grających główne role aktorów. Zdania były podzielone. "Żadna inteligentna i z dobrego domu dziewczyna nie chciałaby takiego Leszka, ani nawet Krzysztofa S. Śmiejesz się głupkowato, wygląd masz debilowaty, grasz beznadziejnie. Chcę jeszcze dodać, że te twoje partnerki pasują całkowicie do ciebie - poziom aktorski wszystkich poniżej krytyki" - pisał anonimowy autor w liście wysłanym do teatru, w którym pracował Krzysztof Stroiński. Ale aktor dostawał też inne opinie, jak choćby ta: "U nas w pracy dyskutowano, że nie jest pan aktorem z zawodu, tylko aktorem z ludu, gdyż gra pan z taką prostotą, z naiwnością na twarzy, że orzekają wszyscy, że twarz jest ludzka nie teatralna".
Czego by jednak nie powiedzieć, losy Leszka i Ani śledzili z wypiekami na twarzy zarówno sympatycy, jak i wrogowie. Aktorzy mogli się o tym przekonać poza planem. "Miła pani w sklepie z gospodarstwem domowym obiecała odłożyć mi komplet zagranicznych garnków, jeśli tylko powiem, jak skończy się serial" - wspominała Irena Szewczyk. Przy tej okazji zdradziła, że grając Anię wykorzystała kilka własnych doświadczeń: "Mój ślub prywatny odbył się na tydzień przed filmowym".
Serial okazał się fenomenem. O ile krytyków nie dziwiła popularność "Stawki większej niż życie" czy "Czterech pancernych i psa", bo tematyka sensacyjna i wojenna zawsze spotykały się ze znakomitym odzewem widzów, to "Daleko od szosy" był filmem społeczno-obyczajowym, a te problemy budziły nikłe zainteresowanie. Tymczasem w sobotnie wieczory pustoszały ulice polskich miast i miasteczek. Pierwsze odcinki serialu zgromadziły przed telewizorami 60 proc., a ostatni aż 80 proc. widzów powyżej 16. roku życia! Nawet specjaliści z Pracowni Badań Audytoriów Radia i Telewizji zaskoczeni byli wysokimi ocenami serialu. Aż 72 proc. oglądających uznało go za bardzo dobry, podczas gdy emitowane wtedy hity "Kojak" i "Columbo" zyskiwały 35-45 proc. takich ocen.
Różnie ułożyły się losy odtwórców głównych ról "Daleko od szosy". Krzysztof Stroiński, podobnie jak inni aktorzy, którzy zdobyli serialową popularność, długo zmagał się z tzw. syndromem Klossa. Konsekwencja i talent sprawiły, że obronił się w zawodzie i dziś może pochwalić się niemałym dorobkiem artystycznym. Nawet teraz jednak żaden dziennikarz nie jest w stanie namówić go na rozmowę o Leszku.
Popularność serialowej Bronki nie pomogła w karierze grającej ją Sławomirze Łozińskiej. Występuje głównie w serialach. Widzowie pamiętają ją z popularnego kiedyś "W labiryncie", a potem z "Plebanii", "Barw szczęścia" i "M jak Miłość". Z kolei Irena Szewczyk (Ania) zrezygnowała z aktorstwa w 1994 r. Ukończyła pedagogikę na Uniwersytecie Łódzkim, a dziś jest profesorem tejże uczelni.
Tragicznie potoczyły się losy Anny Szczepaniak, która grała Wieśkę, przyjaciółkę Ani. Zakochała się do szaleństwa w starszym od siebie o 15 lat koledze z teatru, Andrzeju Antkowiaku. Gdy ten niespodziewanie zmarł w styczniu 1979 r., 28-letnia aktorka wpadła w depresję i 40 dni później popełniła samobójstwo.
Piotr K. Piotrowski