Reklama

Czterdzieści lat ze sportem

Nie komentuje już rozgrywek, ale z okazji Euro możemy go zobaczyć w telewizji, gdy jest proszony o opinie jako ekspert. Imponuje kolosalnym doświadczeniem i emocjonalnym zaangażowaniem.

Miałem szczęście komentować wspaniałe sukcesy naszych sportowców, być świadkiem wielu emocjonujących meczów i lekkoatletycznych zawodów. Dziennikarskie doświadczenie przydaje mi się do dzisiaj, pomaga w mojej pracy samorządowca - mówi Andrzej Zydorowicz.

Głos znany milionom

Słynny sprawozdawca 9 maja skończył siedemdziesiąt lat. Jego głos zna chyba każdy kibic piłki nożnej, ale w swojej bogatej, czterdziestoletniej karierze oprócz mistrzostw świata i Europy relacjonował też zimowe i letnie igrzyska olimpijskie. Montreal (1976) był jego pierwszym poważnym sprawdzianem. Potem były kolejne olimpiady, aż do Sydney (2000).

Reklama

- W Kanadzie zostałem od razu rzucony na głęboką wodę. Nie czułem się zbyt mocny w lekkoatletycznych dyscyplinach, lecz w tamtych czasach nie było tak wąskich specjalizacji jak dzisiaj. Na międzynarodowe zawody jeździli nieliczni reporterzy i należało znać się choćby tylko trochę na mało popularnych konkurencjach - wyznaje.

- Jeszcze czterdzieści osiem godzin przed relacją meczu hokeja na trawie, niewiele o nim wiedziałem. W ciągu niecałej doby nauczyłem się podstawowych zasad gry, choć wtedy nikt jeszcze o internecie nie słyszał - uśmiecha się na to wspomnienie popularny komentator.

Jako sprawozdawca debiutował kilka lat wcześniej, 24 kwietnia 1968 roku w zwycięskim meczu z Turcją (8:0) w Chorzowie.

Fakty i emocje

- W tym zawodzie trzeba wczuć się w atmosferę stadionu, to nie może być jedynie sucha, pozbawiona emocji relacja. Ważny jest kontekst widowiska, jakieś smaczki, anegdoty, trochę historii i statystyk - przekonuje.

- Kiedy byłem za granicą, kupowałem masę książek o sporcie, kolekcjonowałem wycinki prasowe, ta wiedza bardzo ułatwiała pracę. Pomogło też moje doświadczenie radiowca, radio było u mnie zawsze na pierwszym miejscu - wspomina Andrzej Zydorowicz.

Od dziesięciu lat spełnia się w zupełnie innej roli: jest radnym Katowic, bo jak mówi, nawet na emeryturze nie warto spoczywać na laurach.

- Większość życia spędziłem na Śląsku, tutaj skończyłem studia, poznałem żonę, zacząłem przygodę z telewizją. Mimo wielu propozycji przeniesienia się do Warszawy, nie zdecydowałem się na ten krok - opowiada.

- Mieszkam na osiedlu Paderewskiego od ponad czterdziestu lat, znam tu każdy kamień. Bliskie są mi problemy mieszkańców, staram się również promować miasto, chciałbym, aby dobrze wykorzystywało swój wielki potencjał. Udało mi się doprowadzić do zbudowania jednej z najlepszych hal na Śląsku do gry w siatkówkę, teraz skupiam się na tym, aby Katowice miały wreszcie kryty basen - dodaje.

Mnóstwo zajęć

Jest wciąż zajęty. - Proszę wybaczyć, ale ciągle coś się dzieje, trudno znaleźć wolną chwilę - wyjaśnia, dlaczego trudno się z nim umówić.

- Sesje Rady Miejskiej to jedno, nagrywam również na audiobooki rozmowy ze słynnymi polskimi sportowcami. Sport to moja życiowa pasja, wszystko co najlepsze zawdzięczam właśnie jemu - podsumowuje.

KRAS

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy