Cichopek: Historia prawdziwa
Zawsze chciała grać i to główne role. Rodzice postawili warunek: musi przykładać się do nauki. Ale dali jej też dużo swobody. Jak wyglądało dzieciństwo Katarzyny Cichopek?
W mieszkaniu rodziny Cichopków na warszawskiej Sadybie zawsze było głośno. I nigdy pusto. "Wychowałam się w dwóch pokojach razem z rodzicami, bratem i babcia. Druga babcia mieszka piętro niżej" - opowiada Kasia.
Wielopokoleniowa rodzina w małym mieszkaniu daje poczucie bliskości, ale czasem oznacza też pewne niedogodności. "Kiedy w klasie nastała moda na urządzanie przyjęć urodzinowych, okazało się, że nasze mieszkanie jest zbyt małe" - wspomina. Udało się jednak temu zaradzić. "Rodzice zaprosili całą moją klasę wraz z nauczycielką na wycieczkę rowerową nad Wisłę. Wszyscy się stawili. Było ognisko, pieczone kiełbaski i podchody. Zabawa była fantastyczna!".
Kasia wspomina, że w rodzinnym domu nigdy się nie przelewało. "Czasy były dość szare, wiec rodzice, aby zapewnić nam barwne dzieciństwo, wymyślali mnóstwo zajęć" - opowiada. Latem jeździli na pikniki do lasu. Mama zabierała prowiant, tata zestaw do gry w badmintona i tak do wieczora.
Zamiłowanie do aktywnego spędzania wolnego czasu szybko sprawiło, ze Kasia zainteresowała się sportem. "Gdy miałam cztery lata mama zapisała Jacka na rytmikę. On za tymi zajęciami nie przepadał, a ja nie mogłam usiedzieć w miejscu. Chciałam tańczyć! Mama poprosiła nauczycielkę, zostałam" - mówi Kasia.
Potem była szkoła sportowa o profilu gimnastyka artystyczna i pierwsza lekcja dyscypliny. "Najpierw nauka, potem trzy, cztery godziny treningu. A do tego zawody i obozy sportowe".
Przyszła aktorka mocno przeżyła, gdy kontuzja kręgosłupa uniemożliwiła jej dalsze treningi. "Przeniosłam się do szkoły rejonowej. Musiałam jakoś spożytkować energię, ale niestety w grę nie wchodził już żaden sport. Wtedy pojawił się pomysł, by zapisać się na zajęcia teatralne".
Kasia bardzo chciała występować na scenie, zostać aktorką albo piosenkarką. Rodzice odnosili się do pasji córki ze zrozumieniem. Postawili tylko jeden warunek: musi przykładać się do nauki.
"Mama i tata dali mi wolną rękę. Chcieli tylko, żebym skończyła studia i znała języki" - wspomina. Bardzo starała się nie zawieść. Zwłaszcza że poza nauką angażowała się w coraz więcej zajęć. "Musiałam być w centrum wydarzeń! Byłam przewodniczącą klasy, działałam w samorządzie i jako rzecznik praw ucznia. Byłam też odpowiedzialna za szkolne imprezy" - wylicza aktorka. Była popularna i lubiana.
"Nikt inny nie chciał tego robić, więc wielu wrogów nie miałam" - śmieje się. Czy szkolnym kolegom podobała się wygadana koleżanka? "Powodzenie u płci przeciwnej miałam umiarkowane. To ja raczej byłam kochliwa. Ale w szkole ograniczałam się do flirtów". Po latach Kasia mówi poważnie: "Największym sukcesem wychowawczym moich rodziców jest to, że mój brat i ja mamy z nimi bardzo bliski kontakt. Często się odwiedzamy i rozmawiamy praktycznie o wszystkim".
Wzajemne relacje zawsze opierały się na zaufaniu. Rodzice bez problemu puszczali Kasię na kolonie, a na pierwsze samodzielne wakacje pozwolili, gdy miała 17 lat. "Jako nastolatka nie przeszłam okresu buntu. Miałam dużo wolności, ale kontrolowanej. Zawsze mówiłam dokąd i z kim idę na imprezę. Tata po mnie przyjeżdżał, czy była północ, czy czwarta rano. Wolał przyjechać, niż całą noc się martwić" - mówi aktorka. Wspominając własne dzieciństwo, Kasia wie, że równie ciepły dom chciałaby stworzyć swojemu synkowi.
Anna Janicka