"Bywam zaczepiany na ulicy"
Jak rozkochać Polaka w jego własnych wadach? Wystarczy powierzyć Andrzejowi Grabowskiemu rolę Ferdka Kiepskiego!
Związek z Ferdkiem trwa już 13 lat. Jak się pan czuje, gdy ludzie pytają o tę rolę?
- Bywam zaczepiany na ulicy przez telewidzów, którzy traktują mnie zupełnie jak Kiepskiego. On to ja, ja to on. Inaczej być nie może. Na szczęście, zdarza się to coraz rzadziej.
No właśnie... Kreowanie jednej roli tyle lat to przyjemność czy utrapienie?
- Przyjemność! "Świat według Kiepskich" to serial pisany przez polskich scenarzystów, przedstawiający Polaków w krzywym zwierciadle. Miło jest pracować ze świadomością, że widzom podoba się to, co robimy. Świadczy o tym choćby milionowa widownia. Niezbyt miłe są jedynie te wspomniane już chwile, gdy ludzie spotykają cię i myślą, że prywatnie jesteś identyczny jak twoja postać. Wtedy rola może stać się utrapieniem.
W serialu gościnnie pojawią się Andrzej Kopiczyński i Roman Kłosowski, znani z "Czterdziestolatka". Dobrze się panom współpracowało?
- Wraz z całą Polską oglądałem "Czterdziestolatka" i uważam, że jest on symbolem polskiego kina. Kopiczyński i Kłosowski stworzyli znakomity wzorzec komediowego grania! Dlatego cieszę się za każdym razem, gdy spotykamy się w innych produkcjach.
Aktorstwo to zawód wymagający ryzyka. Daleko można się posunąć?
- Naprawdę ciężko wytyczyć granice. Bycie aktorem to codzienny egzamin przed kamerą, a w konsekwencji przed publicznością. Nigdy nie stawiałem sobie żadnych wyzwań. Przyjmuję to, co przynosi mi los. Jednak zawsze podejmowałem ryzyko: egzamin do szkoły teatralnej, napisanie książki czy rola w sitcomie. Po nagraniu płyty "Mam prawo... czasami... banalnie", odważyłem się nawet dać kilka kameralnych koncertów.
Został pan również stand-uperem. W Polsce są jeszcze tematy tabu, z których nie wolno się śmiać?
- Nie jest z tym najgorzej, w USA jest ich znacznie więcej. Niedawno usłyszałem historię reżysera szwedzkiego pochodzenia, który za zrobienie filmu o chronionej tajemnicą strefie wojskowej został deportowany do swojego kraju! W polskim kabarecie jest to kwestia wewnętrznej etyki. Jednak uważam, że gdyby ktoś założył albę i próbował naśladować Jana Pawła II, byłoby to niesmaczne.
Sam pan pisze swoje skecze?
- Zdarzyło mi się coś stworzyć, ale z powodu innych obowiązków brakuje mi na to czasu. Zazwyczaj więc prezentuję teksty innych autorów.
Słowo pisane jest panu jednak bliskie - prowadził pan "Hurtownię książek" i nawet wydał własną. Jest książka, do której pan powraca?
- Lubię "Opowieść wigilijną" Karola Dickensa. Czytam ją zwykle w okresie Bożego Narodzenia.
Gdzie teraz pana zobaczymy?
- Jesienią na ekrany wejdzie komedia Sławomira Kryńskiego "Pokaż kotku, co masz w środku". Razem z Janem Nowickim i Janem Fryczem wprowadzimy małe zamieszanie do i tak już rozwiniętej intrygi. Debiutuję też właśnie na deskach Teatru 6. Piętro w Warszawie. Przygotowaliśmy spektakl "Chory z urojenia" Moliera. Nieczęsto prywatne teatry decydują się na wyprodukowanie tak bogatego w stroje i scenografię widowiska. Michał Żebrowski podjął to ryzyko. Co z tego wyszło? Można samemu ocenić, przedstawienie jest już na afiszach.
Rozmawiała Agnieszka Tomczak
Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana polskiej telewizji w jednym miejscu!
Nie przegap swoich ulubionych programów i seriali! Kliknij i sprawdź!