Budzik dzwoni o czwartej nad ranem
Paulina Chylewska jest współprowadzącą piątkowe wydania magazynu. Program na czas wakacji znika z anteny. - To będzie dla mnie czas ładowania akumulatorów, ale nie rozstaję się z widzami - zapowiada prezenterka.
Na którą godzinę nastawia pani budzik, by zdążyć do studia?
- Dzwoni punktualnie o czwartej na ranem - a o tej porze smacznie śpi nawet moja ośmiomiesięczna córka! Początkowo myślałam, że przyzwyczaję się do tak wczesnego wstawania, niestety nic z tego. To dla mnie zawsze problem, ale na szczęście praca daje tyle radości i adrenaliny, że budzę się bardzo szybko. Chyba że usłyszę w słuchawce telefonu: "Gdzie jesteś?". Taka sytuacja zdarzyła się tylko raz i z przyzwoitości nie przyznam się, która to była godzina. Powiem jedynie, że punktualnie o szóstej przywitałam się z widzami.
"Kawa czy herbata?" prowadzona jest na żywo. To ułatwienie czy przeszkoda?
- Uwielbiam pracować na żywo. To jest niesamowite wyzwanie, znacznie większa adrenalina, ale równocześnie znacznie większa odpowiedzialność (choćby za słowo) i większy stres. Ale mnie stres mobilizuje, a poza tym na żywo zawsze może wydarzyć się coś niespodziewanego, co czasem można uznać za wpadkę, ale częściej jest tzw. wartością dodaną. Ostatnio pracowałam przy programie nagrywanym - na antenie 50 minut, w studiu prawie 5 godzin. Pod koniec zmęczenie, głównie psychiczne, sięgało zenitu.
Przygotowania do programu zajmują dużo czasu?
- Kilka dni przed wejściem na wizję, przy tematach, które nie wynikają z bieżących wydarzeń, dostajemy dokumentację od naszych reasercherów. Jeśli czegoś brakuje lub sama chcę się o czymś dowiedzieć, szukam informacji w prasie czy internecie. Dopiero dzień przed programem dochodzą aktualne wydarzenia i dokumentacja z nimi związana.
W jaki sposób uzupełnia się pani ze swoim partnerem z programu Markiem Zającem?
- Praca z nim to czysta przyjemność! Świetnie się rozumiemy, mamy podobne poczucie humoru i podejście do życia. Poza tym przyjaźnimy się poza studiem, co w tej pracy bardzo pomaga. Uwielbiamy też docinać sobie na antenie, zwłaszcza w tematach piłkarskich. Marek jest kibicem Realu, ja Barcelony.
Przed nami dwumiesięczna przerwa. Nie żal, że "Kawa czy herbata?" znika z wizji?
- Oczywiście że żal, ale po pierwsze, wracamy już 20 sierpnia, więc tylko część wakacji widzowie spędzą bez nas. Po drugie, to czas ładowania akumulatorów i ciężkiej pracy na innym odcinku. Najpierw czekają mnie dwutygodniowe wakacje, następnie prowadzenie studia olimpijskiego wspólnie z Maćkiem Kurzajewskim. Cieszę się na to wyzwanie podwójnie. Igrzyska w Londynie to kolejna - po Euro 2012 - szansa na wielkie sportowe emocje i niesamowite przeżycia. Poza tym będę miała przyjemność spędzać z widzami każdy olimpijski wieczór.
Gdzie w tym roku ładuje Pani akumulatory?
- Tradycyjnie, bo nie wiem, który to już raz, w Grecji. Wakacje planuję zawsze dużo wcześniej, gdyż zdarzyło mi się odkładać urlop na ostatnią chwilę i skończyło się... brakiem wakacji. Choć jak znam życie, na spokojne wylegiwanie się na piasku i tak nie pozwolą mi dzieci.
Rozmawiał Artur Krasicki