Beaty Tadli nauka stylu
W swojej książce "Czego oczy nie widzą" Beata Tadla nie boi się przyznać do tego, że w przeszłości jej styl ubierania pozostawiał wiele do życzenia. Wspomina chociażby, że na Bal Dziennikarzy zdarzało się jej przychodzić w letnich sukienkach ze sklepu indyjskiego.
Dopóki Tadla pracowała w radiu, nie musiała zbytnio przejmować się swoją garderobą. O tym, że musi zmienić styl, przekonała się, gdy pojawiła się na próbnym nagraniu do programu "Klub młodej mamy" w powstającej wówczas telewizji TVN Style.
"Na nagraniu pojawiłam się w oliwkowej koszuli z naszyciami, rozkloszowanej brązowej spódnicy do kostek oraz czerwono-czarnych klapkach na obcasie. Wizerunkowa masakra. I te platynowe pasemka na ostrzyżonych krótko włosach" - opisuje swój wygląd.
Ekipa pracująca nad programem kręciła nosem, coś szeptała. Koleżanka zapytała Tadlę, czy nie zabrała ze sobą czegoś na przebranie. Gdy ta odpowiedziała, że nie, dziennikarkę postanowiono ubrać w rzeczy z telewizyjnej szafy. W amarantowym sweterku, białych spodniach i szpilkach od znanego projektanta poczuła się o wiele pewniej.
Jak pisze Tadla: "Zdecydowałam, że nigdy więcej nie wrócę do ciągnących się po ziemi spódnic, szerokich spodni oraz szarych, brązowych i czarnych golfów. Czas zmienić garderobę. Że też wcześniej nikt mnie nie oświecił, że można nosić kolorowe ubrania i nawet nieźle w nich wyglądać! A ja od lat, od czasów liceum, ciągle w podobnych smutnych ciuchach, najczęściej z lumpeksu lub taniej sieciówki".
Ostatecznie dziennikarka pomyślnie przeszła casting i została gospodynią "Klubu młodej mamy". Wkrótce potem zadebiutowała jako prowadząca serwisów informacyjnych w TVN24.
Książka "Czego oczy nie widzą. Opowieści z życia (poza)telewizyjnego" trafiła do księgarń 22 listopada.