Reklama

Bartłomiej Topa: Facet z innego świata

Czy grany przez Bartłomieja Topę Jan wypełni w sercu Carmen, głównej bohaterki serialu "Krew z krwi", pustkę po zamordowanym mężu? To właśnie z nim - człowiekiem zupełnie niepowiązanym ze światem przestępczym - wdowa będzie próbowała ułożyć sobie życie na nowo.

Pojawia się pan w 2. sezonie serialu "Krew z krwi" jako nowa postać: Jan. Odnalazł się pan w tak zacnym towarzystwie?

Bartłomiej Topa: - To prawda, przyszło mi pracować ze wspaniałymi aktorami i moimi serdecznymi kolegami. Poza tym scenariusz jest bardzo dobrze napisany, a nazwisko reżysera, Janka Komasy, gwarantowało rzetelną, rzemieślniczą wręcz pracę.

Jan Komasa był tym wabikiem, który ściągnął pana na plan?

- Zdecydowanie tak. Na początku najważniejszy jest dla mnie tekst, potem realizatorzy oraz aktorzy, którzy będą mi partnerować przed kamerą. W przypadku "Krwi z krwi" każdy z tych elementów był bardzo zachęcający. Miałem pewność, że to będzie po prostu dobra robota, a tylko na tym mi teraz zależy.

Reklama

Jaki na planie jest Jan Komasa?

- Zawsze mieliśmy przez niego nadgodziny, bo bardzo dużo opowiada (śmiech). Janek lubi pokazywać aktorom, co dokładnie chce uzyskać przed kamerą. Pracuje się z nim świetnie, to profesjonalista w każdym calu. Jestem mile zaskoczony tym, co już widziałem i cieszę się, że to zmierza w takim kierunku. Aktorzy tworzą świetną atmosferę, czujemy, że jedziemy na tym samym wózku. Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki.

Czy Jan dołączy do niebezpiecznego świata Carmen?

- Nie wolno mi zdradzać zbyt wielu szczegółów, ale mogę zapewnić, że będzie takim wentylem bezpieczeństwa dla Carmen. To facet z zupełnie innego świata. Obca jest mu broń i agresja, ale w którymś momencie dowie się o tajemnicy, którą skrywa Carmen. Ona nie chce dopuścić go do swojej rzeczywistości, chce go przed tym chronić. Mimo wszystko, jako para świetnie się porozumiewają, Jan dba o rodzinę Carmen, rozmawia dużo z jej dziećmi, ich synowie chodzą razem do klasy.

Przyzwyczaił pan widzów do bycia na pierwszym planie, a tu jest pan trochę z boku...

- Na razie jestem z boku, ale nie chcę mówić, co będzie dalej. Są jeszcze zakusy, żeby nakręcić kolejny sezon i wtedy moja postać będzie się zdecydowanie rozwijać.

Kryminał jest panu bliski?

- Myślę, że to taki gatunek, który może wiele mówić o nas, naszej rzeczywistości, człowieczeństwie. Są w nim też elementy radości, komizmu i dystansu do świata, a jednocześnie uwypukla on naszą tułaczkę. To dobra przestrzeń dla sztuki i cenię to sobie. Bardzo się cieszę, że wreszcie pojawia się taki moment, w którym po szale komedii i skórek od bananów mamy w kinie rzetelną produkcję. To dobrze wróży.

Co jeszcze dzieje się u Bartłomieja Topy?

- Jestem po próbach w Teatrze Polonia do spektaklu "Happy now?" (premiera odbyła się 16 kwietnia - red.). Wkrótce wspólnie z ekipą jedziemy do Jordanii na jedne z ostatnich zdjęć do filmu "Karbala" w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza. Czekają mnie też premiery kolejnych dwóch dużych filmów. Jednym z nich jest "Król życia" z Robertem Więckiewiczem w roli głównej. To reżyserski debiut operatora Jerzego Zielińskiego. Skończyliśmy też zdjęcia do "Obcego nieba" - polsko-szwedzkiej koprodukcji, w której gram z Agnieszką Grochowską. Jak widać, sporo się dzieje, tegoroczna jesień będzie dla mnie bardzo intensywna.

Rozmawiała Paulina Masłowska.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy