Bartek Jędrzejak: Każdy może być celebrytą
Bartek Jędrzejak prognozuje, jaka będzie zima i czy na Boże Narodzenie sypnie śnieg. Sympatyczny pogodynek zdradza także, co lubi w swojej pracy i dlaczego unika "bywania".
Jak wygląda typowy dzień Bartka Jędrzejaka?
Bartek Jędrzejak: - Taki nie istnieje. Każdy bywa inny, choć początek dnia jest nieco podobny do poprzedniego. Wstaję zazwyczaj o piątej rano. Robię to, co każdy elegancki mężczyzna o poranku zrobić powinien i ruszam do pracy. A tam przygotowania do programu i wejście na wizję. Po "Dzień Dobry TVN" wsiadam często do samolotu, samochodu lub pociągu. To jest szalone tempo, które lubię, bo szybko się nudzę, a w tym, co robię o nudzie nie ma mowy!
Nie masz wrażenia, że tak dużo podróżując coś tracisz? W Warszawie tyle się dzieje, a ciebie nie ma...
- Na bankiety, premiery filmowe czy pokazy mody mógłbym chodzić każdego dnia, bo ciągle spotykam znanych ludzi. Po pracy jednak z radością wracam do domu, do bliskich. Musi mnie coś szczególnie zainteresować albo powód musi być na tyle ważny, żeby wyciągnąć mnie na zewnątrz. Nie czuję potrzeby fotografowania się na ściankach, a później nerwowego czekania, czy moje zdjęcia zostaną opublikowane. Bawią mnie "giełdy" na pokazach mody gdzie, z kim i obok kogo siedziałem. To wyrywanie zaproszeń, żeby załapać się choć do ostatniego rzędu. Niektórzy tak muszą, aby istnieć. Rozumiem i szanuję to. Ja na szczęście nie muszę i daj Boże, oby było tak zawsze!
Z telewizją jesteś związany od wielu lat. Jak ją oceniasz fachowym okiem?
- Martwi mnie brak profesjonalizmu. Kiedy zaczynałem, a było to lata temu, aby pokazywać się na ekranie trzeba było mieć zgodę - kartę mikrofonową i ekranową. Nie było łatwo. Studia nie wystarczyły. Najpierw więc zajęcia z logopedami, specjalistami od poprawności języka, wymowy i dykcji. Potem egzaminy w Akademii Telewizyjnej. W komisji wielkie nazwiska od Niny Terentiew po Edwarda Mikołajczyka. Komisja oceniała, czy jesteś już gotowy.
W jaki sposób?
- Przyznawała karty na rok, dwa, trzy lata lub dożywotnio. Teraz wystarczy skończyć dziennikarską szkółkę niedzielną, klecić zdania po polsku i już się jest gwiazdą. Właściwie nie gwiazdą, tylko celebrytą. Bo gwiazda ma osobowość, a na to pracuje się latami.
Przed nami święta. Jaką pogodę przewidują synoptycy?
- Prognozy długoterminowe mówią, że zima ma być mroźna i śnieżna, ale trzeba pamiętać, że w meteorologii jest termin "bożonarodzeniowej odwilży". Często właśnie przed Wigilią zmieniają się napływy powietrza, czyli zaczyna płynąć nieco cieplejsze. Śnieg topnieje, a zima wraca na przełomie roku. W górach śniegu jednak nie zabraknie. Poza tym zawsze w odwodzie mamy włoskie i austriackie lodowce.
W tym roku zostałeś nominowany do Telekamery w kategorii prezenter pogody. Garnitur już jest?
- Nie lubię garniturów, ale na galę Telekamer będę go miał obowiązkowo. To ważna nominacja, bo Telekamera to jedna z najważniejszych telewizyjnych statuetek i miło byłoby sprawdzić, ile kilogramów waży (śmiech). O tym jednak zadecydują widzowie. Nie byłoby mojej nominacji, gdyby nie praca wielu ludzi, którzy towarzyszą mi każdego dnia.
Rozmawiał Artur Krasicki.