Barbara Kurdej-Szatan: "M jak miłość" i dwa filmy
Długo mówiło się, że będzie grać w "M jak miłość" rolę Małgosi. Barbara Kurdej-Szatan wyjaśnia, skąd wzięła się ta plotka. Zdradza też, dlaczego nie lubi oglądać siebie w serialu i co daje jej największą radość.
Na pani bohaterkę w "M jak miłość" czyha niebezpieczeństwo. Przywódca sekty, do której należy Małgosia, wynajmie detektywa i poleci mu odszukać Joannę.
Barbara Kurdej-Szatan: - To prawda. Ten człowiek będzie ją śledził. W końcu dowie się, że dziewczyna ukrywa się w domku letniskowym. Na szczęście Tomek w porę zjawi się na miejscu. Nic więcej nie mogę zdradzić.
Czy Tarnowska i Chodakowski będą parą?
- Nic o tym nie słyszałam. Ale nie wiadomo, co jeszcze wymyślą scenarzyści. Na razie Joannę łączy bardzo silna więź z Wojtusiem. Chłopiec bardzo ją pokochał, a ona jego. Moja bohaterka naturalnie zastępuje mu matkę.
Co będzie dalej?
- Zobaczymy.
Czy to prawda, że pierwotnie miała pani występować w roli Małgosi?
- Gdy zaproszono mnie na zdjęcia próbne, taki był plan. Potem jednak twórcy zmienili zdanie i zadecydowali, że zagram nową postać.
Czy to satysfakcjonujące, że rolę napisano specjalnie dla pani?
- Tak. Chociaż na początku zupełnie nie wiedziałam, jak mam ją grać. Zastanawiałam się, czy moja bohaterka powinna być żyjącą w strachu, ale zbuntowaną dziewczyną, czy może raczej uległą.
Występy w telenoweli, prowadzenie koncertów, śpiewanie - co daje pani najwięcej zadowolenia?
- Przyznam, że nie lubię oglądać samej siebie w serialu. Chyba nie znam żadnego aktora, który by to lubił. To dlatego, że efekt mojej pracy widzę dopiero po kilku miesiącach, gdy odcinki są emitowane w telewizji. Na planie reklamy wszystko dzieje się o wiele szybciej. Sceny są montowane i pokazywane nam od razu po nakręceniu. Z kolei największą radość sprawia mi występowanie na scenie - zarówno w charakterze aktorki teatralnej, piosenkarki, jak i gospodyni imprezy. To chyba przez adrenalinę, która zawsze temu towarzyszy. Lubię żywy kontakt z publicznością, chociaż prowadzenie widowiska jest dla mnie najbardziej wymagającym zadaniem. Trzeba być mocno skupioną na tym, co mówi do słuchawki reżyser, i reagować na to, co dzieje się na widowni. Nigdy nie da się do końca przewidzieć wszystkich sytuacji.
Ma pani w planach nagranie płyty?
- Wcześniej bardziej zajmowałam się muzyką, teraz mam na to mniej czasu. Skoncentrowałam się na aktorstwie. Ale za jakiś czas - kto wie? Za to mój mąż dużo śpiewa (uśmiech)!
Jak zdobyta popularność zmieniła pani życie?
- Choć zawsze dużo pracowałam, to teraz mam więcej zajęć niż wcześniej. Poza tym właśnie udzielam wywiadu dla prasy! Kiedyś nie zadzwoniłaby pani do mnie z tą propozycją. I to dla mnie coś nowego.
Reżyserzy też o pani pamiętają?
- Faktem jest, że zagrałam ostatnio w dwóch filmach bez wcześniejszego udziału w castingach. Pierwszy z nich, 'Dzień dobry, kocham Cię', będzie miał premierę w listopadzie. Kolejny, zatytułowany 'Wkręceni 2', trafi do kin w przyszłym roku.
Czuje się pani urodzona pod szczęśliwą gwiazdą?
- Sytuacja, w której aktorka nie musi walczyć o role, to wielka pomyślność. Chyba mam szczęście, ale też pozytywne podejście do życia. Umiem się cieszyć z tego, co jest. Zawsze przecież znajdzie się powód, żeby sobie pomarudzić. Np.: 'Wolałabym grać inną postać...'. Staram się jednak tego unikać.
Bliscy nie narzekają, że teraz spędzają z panią mniej czasu?
- Nie, bo nie pracuję bez przerwy. Kończę zdjęcia na planie i wracam do domu. Nie ja jedna na świecie mam dużo obowiązków zawodowych.
Znajduje pani też chwilę na realizację pozaartystycznych pasji?
- Staram się. Uwielbiam sport, zwłaszcza jazdę na rowerze i na nartach. Razem z mężem zdobywamy stoki. Jeszcze trochę poczekamy i dołączy do nas córeczka.
Rozmawiała. Aleksandra Lipiec
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!