Reklama

Artur Żmijewski: Nie jestem ponurakiem

Uwielbia AC/DC i bez problemu zagrał dostarczyciela pizzy w kasowej komedii!

Czy po dziewięciu sezonach grania w serialu "Ojciec Mateusz" jest jeszcze jakaś zbrodnia, która mogłaby pana zaskoczyć?

Artur Żmijewski: - Oj, na pewno! Za każdym razem mnie zaskakują. Bo ludzie rzadko robią krzywdę drugiemu człowiekowi z premedytacją i zamysłem. Częściej, to też pokazujemy w naszych historiach, stoi za tym przypadek czy nadmiar emocji.

Przed laty, podczas porodu syna, wzięto pana w szpitalu za lekarza - dr. Burskiego. Czy zdarzyło się, że jakaś osoba duchowna pomyliła pana z prawdziwym księdzem?

Reklama

- Nie, chociaż nie brakuje żartów typu 'gdzie ksiądz ma sutannę' albo 'idziemy odprawiać nabożeństwo'. Odbieram to jako oznaki sympatii do postaci, którą ludzie znają z naszego serialu. Na szczęście znacznie częściej jestem kojarzony z własnym nazwiskiem, a nie bohaterów, których gram.

Ma pan na koncie wiele nagród. Wśród nich jest też Złoty Krzyż Zasługi. Jaka była pana reakcja, gdy dowiedział się pan, że go otrzyma?

- Pomyślałem: 'Czy ja jestem już taki stary?'. Nagrodę tę przyznano mi przy okazji jubileuszu Teatru Narodowego, z którym byłem wówczas związany. Wielu kolegów zostało tak uhonorowanych i byłem wśród nich.

To cenne odznaczenie...

- Tak, ale nie przypinam go do klapy mojej marynarki. Leży gdzieś na półce. Nie zaglądam tam zbyt często, proszę mi wierzyć.

W swojej karierze grał pan wielkie role, od buntowników po gangsterów. Ale jak to się stało, że zgodził się pan wystąpić jako dostarczyciel pizzy w komedii "Jak się pozbyć cellulitu"?

- Nie trzeba było na to wiele czasu. Potraktowałem ten epizod jako dobry żart. Chciałem pokazać, że mam poczucie humoru. Nie jestem jakimś strasznie mrocznym ponurakiem, jak to się zwykło o mnie mówić.

I podobno zabiera pan swoje dzieci na koncerty rockowe!

- Owszem. Z całą trójką byłem na przykład na Metallice. Uwielbiam chodzić na koncerty, bo swego rodzaj spektakl, przeżycie duchowe. Kiedyś pasjonowałem się muzyką rockową, byłem wielkim fanem AC/DC. Kiedy przyjechali do Polski, oczywiście byłem na ich koncercie.

Brytyjski aktor Michael Caine powiedział, że sukces sprawił, że jest silniejszy i bogatszy. A jak to jest w pana przypadku?

- Z jednej strony mam nadzieję, że sukces mnie nie zmienił, że moje relacje z ludźmi wciąż są takie same. Ale życie rzeczywiście stało się bardziej komfortowe, ludzie są bardziej otwarci na moją osobę, dają mi większy kredyt zaufania.

Rozmawiała Marzena Juraczko.

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Teleświat
Dowiedz się więcej na temat: Artur Żmijewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy